Joanna Gładykowska-Rosińska – poezja
Zdjęcie z miejsca katastrofy
Nic się nie zawala
ale jednak chwieje
w posadach najlepszych
w rozmytym powietrzu
Jesteś tu i patrzysz, ostatnie mrugnięcie
wieżowce nie wschodzą,
nie zachodzą lekko
Przedwojnie
Nie widzę siebie w tym,
nie widzę.
Wychodzę na prostą a zimne
srebrniki brzeczą jak miedź
zdraj ca! strzały w potylicę
każą mi poprzestać na tym
co wiadome
znowu słyszę kroki – znów
odwracam głowę
jestem, jak najbardziej jestem
tutaj
że aż chowam
myśl tej obecności głębiej
dużo głębiej
bolesne ostrogi czuję
wydeptując ślady wewnątrz
rowu
nadpękają tkanki kostne
rwą się mosty
co mam Ci powiedzieć?
ogolone głoski- świeże jak z fab
ryki kancerują słowa
widzieć nie przystoi
najzupełniej znowu
serie będą długie
jak stąd do wieczności
Teraz
Zimno wykręca palce
wszystkie strony świata
w poruszeniu
* * *
Twoja matka oddana
bogom nożowikom
Twój ojciec odwrócony
twarzą jak dyktator
jego posąg ruchomy
zwraca się ku słońcu
* * *
Od słowa do słowa
las przestaje płonąć
gleba żyzna
idę
potwierdzić znaczenie
tego co w popiele
i z popiołem
duszę w popielniczce
oznaki dystansu
między tobą a mną
coraz lżejsze
kłęby
liści
milczę nadszelestnie
rano bucham w sza-dzi
Pod dumną Somosierrą
Zgubiłaś mnie poezjo
tak jak się gubi klucze
klekocząc sznurem ptaków
nad wszystkim tym, co cudze
kroiłaś chleb jak skrzydła
i rozdawałaś kruchy
prężyłam się do ciebie
błyszczącym sierpem brzucha
zgubiłaś mnie poezjo
w stalowych bramach powiek
nie ucząc ich zamykać
nie ucząc ich podnosić
i patrzeć, i nie patrzeć
pod dumną Somosierrą
zginęła przypadkowo
historia której nie znam
pod winną Somosierrą
od lat przemieniam piękno
La Grande Imperiale
w osobisty terror
Lampart
Śp. Dziadkowi „Lampartowi”
Można mieć 17 lat
świat zmniejszyć
do gałązki świerku
można być
lasem świerków
samym świerkiem się stać
mieć w koronie nadzieję
na wieczność
ile słojów pień
tyle się ukorzyć
niepokornie od kory odstając
nadaremnie wykorzeniać
swój czas
ryzykować swą młodość, nietrwałość
naturalnie nie walczyć
jest wbrew
naturalnie nie można u kresu
być Lampartem odartym ze skał
myśli dzikiej, porywu i sensu
trzeba lat siedemnastu i chcieć
tej omszałej i lepkiej osnowy
tej krainy ubogiej gdzie świat
przeinacza się w niebyt lub skowyt
przeistacza i znika przypadkiem
runo krwi, gęsta głębia na niwie
tętent, marsz łap lamparcich po piasku
tak po prostu a potem niezwykle
wraca do nas i wraca wraz z Tobą
niepokornie od świata odstając
i korzeni by zrosnąć się choć
nic nie zrasta się nigdy na stałe
nic na zawsze a lepiej i tak
w stogu świerków znaleźć igłę sensu
rwać się dziko lecz w prawdzie swej trwać
nadaremnie a nie nadaremno
Tak bardzo, bardzo chcę odpocząć
Tak bardzo, bardzo chcę odpocząć
nadłożyć sobie drogi rączą myślą
daj mi proszę, ciszę
a zrozumiem - jak się w drgania, wiry nie uwikłać
Tak bardzo, bardzo chcę odpocząć
nie odkrywać, odkrzykując: nie, nie, nie
w zamieszaniu jeden flesz i wiekuiście
gdzieś nad Styksem włączyć cicho trzeci bieg
tak bardzo, bardzo chcę odpocząć
odzyskać dłonie, stopy, drogę, wachtę dnia
którą spokojnie pełnić mogłabym jak człowiek
nie jak rozdarty wewnątrz siebie Minotaur
Tak bardzo, bardzo chcę odpocząć
odzyskać swe 21 gram...(!)
wtłoczona gdzieś pomiędzy szczęki imadlane
nie mam już duszy, tylko błędny hologram
harmonizując wszystkie swoje asymetrie
łączę je w całość w rozchlapanym dziwnym fresku
tak bardzo bardzo chcę odpocząć
odgrodzić fale jak falochron
czy odetchnę?
Kątem wiersza
Robertowi Kaji
Kąty oka
kąty proste
kąty pełne
ostre rogi wieloświatów
w niebo
wziętych
pokątnie przechowywana
na przedprożu
czekam kiedy czarnej pustce
zmierzysz obwód
Kąty oka
kąty proste
kąty pełne
gdzie się kończy, gdzie zaczyna
Twoja głębia
W imię ojca, syna, ducha
krąg przecięty
znajdź mi proszę w kącie swym
logiki wertep
gdzie się kończy, gdzie zaczyna
Twoja głębia
albo skutek, lub przyczyna
jako pierwsze
czarna pustka wieloświatów
kończy werset
Kąty oka, kąty proste, kąty pełne…
„Subiektywnie – po dwa razy przeczytałem z tomiku Joanny Gładykowskiej pt. „Prosto z moich oczu” następujące wiersze: „Hyc”, „Chodzi o to, żebym mogła w Ciebie wbiegać”, „Siły”, „Samot lub piosenka niegodna”, „Retardacja”, „Joker”, „Aberracja”, „Apocalypto”, „Twierdza”, „Pod dumną Somosierrą” i subiektywnie gratuluję Autorce ich „subiektywnego: wnętrza.”
Andrzej Nawrocki, Poezja dzisiaj
„Joannie Gładykowskiej zdarza się uprawiać tzw. poetykę roli. Czasem w swoich utworach wciela się w różne postacie: syrenę, starą pannę, nieszczęśliwego kochanka. Często jej poezji towarzyszy temat zaniechanej, niespełnionej miłości. W jej wierszach motyw kobiety w relacji ze światem czy ukochaną osobą tworzy piękny i zastanawiający obraz. […] „
www.infobydgoszcz.pl
„Poezja Joanny Gładykowskiej-Rosińskiej nie tyczy życia w ukryciu, jest bowiem życiem w odkrywaniu. To z kolei otwiera czytelnika na świat nieskrępowaych skojarzeń i obrazów – w wyraźnej, wyłaniających się zza poszczególnych słów konturach kobiecości, indywidualności oraz więzi (a może więzów?)”
Franciszek Budzbon
„Subiektywnie – po dwa razy przeczytałem z tomiku Joanny Gładykowskiej pt. „Prosto z moich oczu” następujące wiersze: „Hyc!”, „Chodzi o to, żebym mogła w Ciebie wbiegać”, „Siły”, „Samot lub piosenka niegodna”, „Retardacja”, „Joker”, „Aberracja”, „Apocalypto”, „Twierdza”, „Pod dumną Somosierrą” i subiektywnie gratuluję Autorce ich subiektywnego wnętrza.”
Aleksander Nawrocki, „Poezja dzisiaj”
„Joannie Gładykowskiej zdarza się uprawiać tzw. poetykę roli (...) Często jej poezji towarzyszy temat zaniechanej, niespełnionej miłości. U Gładykowskiej motyw kobiety w relacji ze światem czy ukochaną osobą tworzy smutny, lecz piękny i zastanawiający obraz. (...) Sam proces powstawania wiersza stanowi dla niej wewnętrzne katharsis, tajemnicze przeszywające na wskroś przeżycie. Może dlatego nie spieszy się z napisaniem kolejnego utworu, lecz spokojnie czeka na to, co z przymrużeniem oka nazywa objawieniem.”
Bydgoski Informator Kulturalny
Kazimierz Drejas – rysunki
Dualizm i jedność
Jak opowiedzieć o twórczości malarza, który uznaje obraz za nieprzekładalny na słowo? To pierwszy problem, na który natrafiłam mierząc się z figuratywnym, a więc z założenia obciążonym fabułą malarstwem Kazimierza Drejasa.
Autor usuwa treść w cień obrazu, pozostawiając jej zaledwie rolę impulsu, pod wpływem którego przystępuje do rozwiązywania zagadnień formalnych, stanowiących istotę malarstwa. Wybór jak malować, to jedyny prawdziwy temat obrazu, zaś jego ontologiczny podtekst, jakim może być ludzka natura ze swym dualizmem i subiektywizmem, stosunek między człowiekiem i otoczeniem to tylko iskry, od których zaczyna się budować obraz. Ważne jest tylko to, by drążyć temat do wyczerpania możliwości formalnych.
Kazimierz Drejas przyjmuje wobec rzeczywistości postawę wnikliwego, ale subiektywnego obserwatora, który z widzialnego konkretu tworzy własny obraz, usuwając nieistotne dla siebie elementy.
Przedmiotem i podmiotem jego płócien są człowiek i pejzaż, w których być może upatruje antytezy dwoistej natury ludzkiej zamkniętej w jednym ciele i jedności zawartej w idei, w wewnętrznej konstrukcji świata przyrody. Człowiek jako struktura skomplikowana nie wymaga rozczłonkowanej oprawy otoczenia. Do stworzenia obrazu potrzeba minimalnej ilości elementów, zestawienia paru płaszczyzn koloru – syntetycznego znaku wnętrza pozwalającego osadzić postać w przestrzeni.
Szkielet obrazów K. Drejasa tworzy klarowna, wielowarstwowa konstrukcja, widoczna w powiązaniu precyzyjnych podziałów tła i figur.
K. Drejas przekształca miękkie, nie poddające się geometrii bryły w jasno zdefiniowane płaszczyzny. Sprowadza figurę ludzką do formy przestrzennie bardziej regularnej, przypominającej kryształ, model z kartonu.
Powołuje do życia ciała zarazem rzeczywiste i niematerialne, na wpół przezroczyste i rzeźbiarskie. Skrystalizowane w dążących do geometrii formach fryzur i stroju. Łączy dynamikę skulonych, napiętych postaci z całościową statyką płótna.
Bohaterami jego płócien są kobiety, których wewnętrzne rozdarcie wyraża zdublowaniem postaci, zestawieniem dwu ujęć tej samej modelki. Kazimierz Drejas obserwuje jej ciało chłodno, z bezwzględnością badacza, czyniąc z niego przedmiot eksperymentów kompozycyjnych. Żądając od modelek na poły gimnastycznych póz i ekstremalnego napięcia mięśni, wydaje się szukać obrazu cierpienia. Poprzez skuloną sylwetkę kobiety zdaje się portretować jej wnętrze, niemą rozpacz obecną ponad chwilami zadowolenia, drążącą ją od środka. Rozdwojenie, a może tylko dwubiegunowość kobiecej natury zawieszonej między biologią i intelektem. Od przedstawiania smutku, melancholii lub powierzchownego zadowolenia przechodzi do opisu rezygnacji i rozpaczy, którą wyraża skulone ciało. (…)
W pejzażu nie interesuje Kazimierza Drejasa to, co oczywiste. Odziera przyrodę z powierzchownego sensualizmu by dotrzeć do idei, jej istoty, wewnętrznego zamysłu Stwórcy (jeśli można tak daleko sięgać w interpretacji). Odtwarza to, co widzi, w sposób subiektywny i przekształca na podobieństwo swojej konstrukcji wewnętrznej, dążącej do syntezy elementów, do przekształcania emocji w analizę. Tektoniczne spojrzenie na przyrodę pozwala Kazimierzowi Drejasowi budować pejzaże nieomal architektoniczne, lekko i subtelnie kubizujące. Poszukując bryły wyrażonej barwą, tworzy strukturę mas zarazem ciężkich i nieważkich. Maluje zieleń drzew i krzewów twardą jak minerały, jednocześnie drapieżną i spokojną, potężną ostrymi zadziorami trapezoidalnych form. Nasycone barwą płaszczyzny kontrastują z sobą bezpośrednio, pozbawione wyraźnego konturu rozgraniczającego kolory. Zmienia się paleta, w której przybyło odcieni, walorowych gradacji poszczególnych tonów. (…)
Ewa Urbańska, 2002
Joanna Gładykowska
Ur. w Bydgoszczy w 1986 r. i na stałe z nią związana. Nauczycielka języka polskiego i dziennikarstwa, animatorka teatralna, członkini Grupy Literackiej Et Cetera (aktualnie nieco mniej aktywnej). Autorka książek Halo, poezja (2006), Prosto z moich oczu (2017) oraz współautorka antologii The Best Off, Wykop z miasta, Patologos, Nasze Niepodległości i innych. Swego czasu publikowała w kilku czasopismach literackich i artystycznych, m.in. Akant, Cogito, Helikopter, Filo-sofija, Poezja dzisiaj.
Kazimierz Drejas
Urodzony w 1937 w Bydgoszczy. Studiował w latach 1957 – 1961 na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu i ASP w Krakowie, w pracowniach prof. Jerzego Fedkowicza, prof. Emila Krchy i prof. Wacława Taranczewskiego. Członek ZPAP od 1965. Miał 36 wystawy indywidualne. Brał udział w 91 wystawach plastyki bydgoskiej i w 84 wystawach ogólnopolskich i międzynarodowych, w tym w 14 Festiwalach Polskiego Malarstwa Współczesnego w Szczecinie. Uczestniczył w 24 wystawach zagranicznych m.in. w wystawie 50 współczesnych malarzy polskich w Paryżu w 1975, w wystawie Polnische Kunstler Heute w Landau w 1983, w wystawie Realizm-Metafora-Geometria w Wiedniu w 1987. W 2005 r. nakładem Galerii Autorskiej J. Kaji i J. Solińskiego został wydany jej album monograficzny pt. „Dwoistość i jedność”. W grudniu 2018 r. zdobył II nagrodę na V Międzynarodowym Biennale Obrazu „Quadro-Art” Łódź 2018.