20.03.2022

autorska.pl

ŻYCIE W UKRYCIU – odsłona 102, Krzysztof Szymoniak, Józef Stolorz

Krzysztof Szymoniak – poezja

29 prac Szymona Słupnika

(część 2/4)

 7 (erotyk podwójny)

przychodzisz przyjeżdżasz
na środku pokoju rozbierasz sie ze światła
zmęczenia podróżnych dekoracji
zdejmuję z ciebie mirrę
kadzidło i złoto zdzieram kurtynę lęku
zatrzymuję głos w ściśniętym gardle nocy
patrzymy na siebie jak astronom
w roziskrzone niebo kładę dłoń na twojej
piersi zdobywam twój brzuch
idę w głąb twego ciała
staczam się w zaspę mroku nad ranem wiatr
pustynny w sercu a w ustach kolce słów

odchodzisz odjeżdżasz
ubierana w srebro i jedwabie zmysłów
na ciemnych peronach dotykam nicości

słowa zrywają się do lotu
twoja pierś zakryta moja dłoń jak spłoszony
gołąb jak nadzieja rzucona w mrok jeziora

mija dzień i noc im bardziej
cię nie ma tym bardziej jesteś kontempluję
twój cień za matową szybą świata

zamykam ostatnie drzwi
gaszę falujące wśród przedmiotów zdanie
czekam ale ty nie zapukasz w okno

 

8 (myśl o istocie olśnienia)

olśniło mnie w środku nocy, wewnątrz sennej
mary, ale i tak pojąłem, że nie tędy droga,
że coś tu zmienić trzeba, albo – nie zmieniając
niczego – należy odejść i powiedzieć finito

kiedy już świtało, ze snu podnosząc zmęczenie
rozpadłem się na: dziś i wczoraj, na: byłem
i jestem, na: nic i wszystko, jednym słowem
wstąpiłem w dzień, a był to dzień roboczy

pod wieczór czekałem na autobus, aby wrócić
do czterech ścian, miałem w głowie dwa
wiersze, w ręce siatkę z chlebem i maślanką,
i wtedy olśnienie, obok stanęła młoda kobieta,

spojrzała na zegarek i na rozkład jazdy MZK,
kobieta, młoda, co ja mówię, zjawisko z blond
kokiem, na przystanku byliśmy sami, swoim
zmęczonym życiem spojrzałem dwa razy

w jej twarz, próbując znaleźć tam odrobinę
zrozumienia, ona, kobieta na progu zdarzeń,
omiotła ten okruch wiary pogardą kocich
oczu, grymasem warg w karminie szminki,

i otwarła się pode mną przepaść, coś spadło
ciszą w studnię wstydu, zajaśniało tam nawet,
minął dzień, między snem a snem, od może
do nigdy, z pieśnią krwi wyjącej do księżyca

 

9 (próba opisu)

czy mógłbym wiele o nim napisać,
gdy tak siedzi we mnie i czeka, kręcąc
palcami młynka, zerkając na weksel
w każdej chwili gotowy do podpisu

na pewno brzydzą go miłość i dobre
uczynki, wiem że nudzi go trzeźwość a
jęczy na widok choćby złotówki bez żalu
oddanej żebrakowi, no i kusi, namawia

to nie żarty, siedzi we mnie i czeka,
opukuje czarnym paznokciem ściany
mego serca, szuka miejsc osłabionych
trwogą, obmyśla zemstę i piękno zatraty

układ jest prosty, dla mnie smak władzy,
wielkie sceny świata, zaszczytne synekury
i narkotyczne odloty, dla niego tylko
ten okruch światła dany mi na własność

mógłbym pewnie wiele o nim powiedzieć,
chociaż nie lubi gdy o nim głośno, tak, nie
znosi porannej gimnastyki i wieczornego
pacierza, cóż, esteta w oparach reality show

 

10 (o życiu)

więc tak wygląda
czas

przybywa zmarszczek
ubywa zdrowia
dzieci rosną
kobieta odchodzi
rzeka wysycha
obrazy płowieją

więc tak wygląda
świat

sprawdzają się
stare wróżby zdania
przerwane przed laty
toczą się dalej
i nie trzeba dorabiać
do tego żadnej filozofii

więc tak wygląda
życie

niebo jest błękitne
chmury płyną
siedzimy w kuchni
na blacie stołu kartka
papieru niedokończona
rozmowa o sztuce

 

11 (w barze mlecznym)

oto pora obiadu w barze mlecznym
do baru wchodzi głodny człowiek
(marcowe przymrozki a on boso)
niczym zabiedzony pies wyjada resztki
z talerzy śmierdzi denaturatem
molestuje zalęknione emerytki

a przede wszystkim
powołuje się na pana Boga który miałby
ponoć z maluczkich i nędzarzy
uczynić (jego zdaniem) aniołów zastępy
krzyczy na przykład unosząc brudne dłonie
ku niebu (to znaczy ku sufitowi na którym
skrapla się para wodna): chodzę boso bo
to moja pokuta jest a piję bo muszę i nic
wam do tego jednak to Pan Bóg oceni kto
z nas jest prawdziwie człowiekiem...

po chwili dodaje: chodzę boso ale zobaczymy
kto z nas pierwszy dostanie kataru

nie wiadomo tylko czy mówiąc o katarze
miał na ma na myśli Pana Boga czy z lekka
przerażoną publiczność

na koniec tenże właśnie perypatetyk najpierw
sięga po mój budyń z sokiem potem wsadza
zaropiały palec do mojej kaszy gryczanej
cedząc słowa: Bóg wybierze lepszych...

 

12 (oddalenie)

kto chce być bliżej
i trwać mocniej
naprawdę oddala się
oddala przepada
jak ten starszy pan

do wczoraj sądził
że nadal potrafi
napinać muskuły
i nurkować na dno
fontanny po złoty
pieniążek

w rzeczywistości
jest już tylko
zamkniętym w klatce
metafor spóźnionym
o dwadzieścia lat
banalnym mężczyzną
bez kobiety

zakrywa twarz dłonią
przez chwilę
marzy o rozkoszy
i pocałunkach
na tylnym siedzeniu
starego mercedesa

 

13 (krajobraz z labiryntem)

tutaj miasto wyrasta z pełnego piachów krajobrazu,
tam dwie wyspy leśne i ratusz z widokiem na rzekę,
albo trzy kościoły i rynek z pomnikiem, skąd w ciszy
ku żytnim polom wymykają się ludzie, ulice, jaskółki

w każdym z tych miast zadymiona gospoda, a w niej
zaczadzone męskie twarze i pijane tęsknotą kobiety,
wszędzie tam zakwitają latem smukłe dziewanny, a
bezsilni kochankowie kreślą życie na odłogach snu

jestem z takiego miasta, pamiętam siwe bezdroża,
te pustki daremnie rozświetlane ogniem spirytusu,
słyszę ciągle ten skowyt, widzę szamanów klęski,
którzy od zawsze więdną nad kuflem cienkiego piwa

w tym labiryncie słów, zazwyczaj między rynkiem
a przedmieściem, dziewczyny czekają niecierpliwie,
zaklinają krew, wróżą, pragną by ominęło je rodzenie
przypadkowych dzieci, napominanie matek, zwątpienie

tam, w zaułkach cienia, krzepnie amarantowa trucizna,
smutni ludzie już nie walczą z losem, nie protestują,
raz po raz tylko przemieniają poranne wątki i motywy
w głębszy sens znany nie tylko filozofom i szaleńcom

 

Powiastki o chwilach olśnienia. Krzysztof Szymoniak, 29 prac Szymona Słupnika

Gniezno 2021 / Galeria Autorska Bydgoszcz 2007

Jak rozumieć poezję Krzysztofa Szymoniaka? Czy jest ona szukaniem „formy bardziej pojemnej”, gdzie granica między poezją a prozą jest płynna? A może poeta  poszukuje wglądu w istotę wewnętrznego życia człowieka współczesnego?

Bohater utworów Szymoniaka, niczym Szymon Słupnik, jest swoistym symbolem kontrastu między indywiduum a bezmyślnym tłumem. Samotnie rozmawia z Bogiem i wadzi się z własną cielesnością. Nagle, olśniony czymś niepokojąco niezrozumiałym pojmuje, że człowiek jest więźniem czasu i przestrzeni. Jeśli przeniknie sens istnienia wszechświata, może duchowo usytuować się poza czasoprzestrzenią i w jednym spojrzeniu ogarnąć wszystko. Mistrzowie buddyzmu zen określają ten stan mianem satori. Bohater wierszy Szymoniaka może wówczas powiedzieć:

napaliłem w piecu, więc jest ciepło,
słucham muzyki, więc jest przyjemnie,
[…]

                           (27. stan zdziwienia)

Grzegorz J. Grzmot-Bilski

Józef Stolorz – obrazy

Kilka zdań o malarstwie i życiu Józefa Stolorza

Pewnego dnia w kolejnych odsłonach „Życia w ukryciu” (Galeria Autorska) zaczęły się pojawiać fotograficzne reprodukcje obrazów Józefa Stolorza. Przy pierwszym i drugim wzrokowym kontakcie z nimi pomyślałem: O, moje ulubione klimaty jak z Henryka Wańka! Przy kolejnej prezentacji, w której pojawiły się te obrazy, poczułem ich zbieżność z moim odczuwaniem prozy Tolkiena, w której, jak wiadomo, chodzi nie tylko o przygody, ale przede wszystkim o wartości. Kiedy jednak obrazy Stolorza wzmocniły artystycznie moje wiersze z tomu „29 prac Szymona Słupnika” (Życie w ukryciu. Odsłona 97), a Jacek Soliński zaproponował mi wypowiedź na temat twórczości tegoż artysty, od razu wiedziałem, że pod żadnym pozorem nie wolno mi ograniczyć się do paru zdawkowych „okrąglasów”, a zwłaszcza do poetyckiej impresji recenzenckiej, która zazwyczaj niczego nie załatwia, zwłaszcza jeśli jest płytką gadaniną pokrytą werniksem pseudointelektualizmu i hermetyzmu. Wykonałem więc pracę polegającą na przeczytaniu i przemyśleniu wszystkiego, co w tej kwestii (w kwestii Józefa Stolorza) opublikowała już na swojej stronie Galeria Autorska.

Po dwóch godzinach od rozpoczęcia tego wczytywania się wiedziałem, że zwyczajnie lubię Józefa Stolorza jako malarza, ale i jako człowieka – Ślązaka zakochanego w górach, miłośnika nie tylko śląskiego bluesa, byłego ministranta, mistrza starych technik malarskich. Poczułem z nim pewną wspólnotę ducha i refleksji o pojmowaniu fenomenu sacrum, gdy okazało się, że ważna jest dla niego legenda o św. Augustynie, który – próbując zrozumieć tajemnicę Trójcy Świętej – spotkał kiedyś na plaży chłopca przelewającego wodę z morza do niewielkiego zagłębienia w piasku. W efekcie tego spotkania pogodził się z faktem, że pewnych spraw nie da się pojąć rozumem, że trzeba w nie uwierzyć, albo dać sobie spokój. Józef Stolorz jest co prawda trzy lata starszy ode mnie, ale nie wątpię, że szybko znaleźlibyśmy wspólny język, idąc razem z Bielska-Białej do Szczyrku górskim szlakiem przez Szyndzielnię i Klimczok, wymieniając poglądy o urodzie Beskidu Śląskiego, muzyce z jego i mojego prywatnego kanonu, albo dyskretnie milcząc na ten sam temat w sprawach dla nas obu ważnych. Urodziłem się i wychowałem w Kępnie, na granicy Wielkopolski i Śląska, skąd miałem tak samo daleko (lub tak samo blisko) do Poznania i Katowic. Ostatecznie w Gnieźnie i Poznaniu spędziłem całe swoje dorosłe (także zawodowe) życie, ale to najpierw w Bydgoszczy odnalazłem środowisko artystyczne i literackie, z którym mi po drodze, a potem na Śląsku (także na Śląsku Cieszyńskim i Zaolziu) odnalazłem krainę, w której czuję się niemal jak u siebie w domu.

Dlatego doskonale rozumiem Józefa Stolorza, gdy mówi: Fakt mieszkania od 42 lat we Włocławku, nie ma znaczenia. Kwestie mentalności, tradycji kulturowej, które wynosimy z domu, mają fundamentalny wpływ na całe nasze życie. Jestem zaprzyjaźniony z wieloma śląskimi artystami. Szczególnie bliskie mi są kontakty z kręgiem muzyków. Jest jakaś specyfika w naszym, śląskim pojmowaniu twórczości. Jest w niej wiele ciepła, szereg elementów, wskazujących na głębokie historycznie korzenie, tkwiące w tradycji kultury europejskiej. Z perspektywy Włocławka (w którym elementy obce, wynikające z wieloletniego tkwienia w zaborze rosyjskim, są do dziś odczuwalne) widzę to wyraźnie. Wszak sąsiedztwo Czech, Austrii i zabór pruski pozostawiły w nas jakiś ślad”.

Ponieważ jestem tylko zawodowym polonistą, nie wolno mi wymądrzać się na temat twórczości Stolorza, udając historyka sztuki. Wolę powiedzieć, co mi jego obrazy przypominają (lub ściślej), jak je odbieram, jak przeżywam. Zatem, przypominają mi one niektóre moje sny, po których zazwyczaj budzę się głęboko poruszony. A na jawie odbieram je i przeżywam nie jako realizm magiczny, ale jako realizm mistyczny, współgrający z tą struną mojej osobowości, mojego umysłu, której brzmienie prowadzi mnie od 60 lat przez świat literatury i świat malarstwa, a także świat przyrody i krajobrazu, również krajobrazu miejskiego, o których od 20 lat próbuję powiedzieć coś niebanalnego przy pomocy fotografii. Jeżeli kiedyś spotkam i poznam Józefa Stolorza, np. w siedzibie Galerii Autorskiej lub na jakiejś jego bydgoskiej wystawie, poczuję się wyróżniony faktem, że los dał mi szansę na jeszcze jedną, jakże cenną, śląsko-wielkopolską przyjaźń artystyczną,  po ludzku wzbogacającą mapę moich śląskich peregrynacji.

Krzysztof  Szymoniak

Józef Stolorz
Sigur Ros reflections
Józef Stolorz
My szyszki 3
Józef Stolorz
Psalmy śpiewają
2018
Józef Stolorz
Ponad
2018
Józef Stolorz
Roraty 91
1991
Józef Stolorz
Miserere
2018
Józef Stolorz
Imperium srebrnowłosego
2018
Józef Stolorz
Całuny
2019
Józef Stolorz
Benedictus
2019
Józef Stolorz
Miserere 16
2016
Józef Stolorz
Hortus contem choralis
2015
Józef Stolorz
Mandorla
2017
Józef Stolorz
Dotyk
2013
Józef Stolorz
Bursztynowy
2017
Józef Stolorz
Blues (in d-moll)
2014
Józef Stolorz
Powrót do przeszłości
2015

Józef Stolorz

Urodził się 31 października 1950 r. w Katowicach. Ta data, jak i fakt, że jego dziadek był górnikiem oraz, że wzrastał w tradycji kulturowej Górnego Śląska, mają wyjątkowe i pełne symboliki znaczenie dla całokształtu jego twórczości. W 1969 r. ukończył Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Katowicach. W latach licealnych związany ze śląskim bluesem (m. in. krótki epizod współpracy z Ireneuszem Dudkiem jako gitarzysta basowy) oraz Julianem Gembalskim współtworząc oprawę muzyczną tzw. „mszy beatowych” w krypcie katowickiej katedry (w Kościele Akademickim). Te kontakty mają wkrótce zaowocować koncepcją tworzenia przy muzyce i do muzyki oraz prezentacją własnego malarstwa w galeriach wypełnionych inspirującą go muzyką. Po maturze studiuje Konserwatorstwo i Zabytkoznawstwo na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu a następnie Historię Sztuki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W latach 80-tych podejmuje indywidualne studia z technik malarskich dawnych mistrzów, prowadząc Pracownię Kopiowania Malarstwa Dawnego. Jednocześnie doskonali własny warsztat malarski. W tym czasie bierze udział i jest wyróżniany na prestiżowych wystawach ogólnopolskich jak Bielska Jesień (BWA Bielsko – Biała) czy Konkurs im. J. Spychalskiego (BWA Poznań). Na podstawie dorobku twórczego w roku 1991 zostaje przyjęty do Związku Polskich Artystów Plastyków. Na swoim koncie ma ponad 80 wystaw indywidualnych (w tym prezentację na Art Expo w Nowym Jorku w 2009 r. oraz w Ambasadzie RP w Waszyngtonie). Brał udział w ponad 170 wystawach zbiorowych w Polsce jak i za granicą. W r. 2013 na zaproszenie Otto Rappa zostaje przyjęty do Visionary Art Gallery w Wiedniu, zrzeszającej najwybitniejszych na świecie twórców z kręgu sztuki wizjonerskiej i surrealistycznej. W 2018 r. otrzymuje brązowy medal, Zasłużony Kulturze Gloria Artis przyznany przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Piotra Glińskiego. Jego twórczość określana jest, jako wizjonerska i niekiedy ezoteryczna z pierwiastkami romantyzmu i symbolizmu. Nazywany jest często mistrzem światła, co podkreśla wielu odbiorców jego sztuki.

,

Krzysztof Szymoniak

Urodził się w 1953 roku w Kępnie. Od roku 1969 mieszka w Gnieźnie, od połowy lat 80. zawodowo związany z Poznaniem. Od 43 lat zaprzyjaźniony z Galerią Autorską Jana Kaji i Jacka Solińskiego w Bydgoszczy, w wydawnictwie której ukazały się trzy jego tomy poetyckie: „Wszędzie, skąd wracałem” (2006), „29 prac Szymona Słupnika” (2007) i „Światłoczułość” (2009). Ostatni sekretarz redakcji poznańskiego miesięcznika NURT oraz założyciel i pierwszy redaktor naczelny ogólnopolskiego dwutygodnika literackiego NOWY NURT. Absolwent poznańskiej polonistyki. Laureat, z roku 1988, poznańskiego Medalu Młodej Sztuki za reportaże literackie oraz srebrnego medalu „Za zasługi dla rozwoju twórczości fotograficznej”, nadanego w roku 2019 przez Fotoklub Rzeczypospolitej Polskiej. Przez ostatnie 20 lat był wykładowcą na Uniwersytecie Adama Mickiewicza. W swoim dorobku posiada kilka zbiorów wierszy, kilka tomów prozy oraz cztery tomy eseistyki okołofotograficznej, w tym dwutomową monografię „Bez przysłony” poświęconą w całości, ukazującemu się przez 13 lat „Kwartalnikowi Fotografia”. Autor tekstów o literaturze (ostatnio w TWÓRCZOŚCI nr 9/2021) i fotografii, uczestnik wystaw indywidualnych i zbiorowych. Przez kilku lat zgłębiał historię i teraźniejszość Cieszyna, Zaolzia i Śląska Cieszyńskiego, czego efektem jest jego najnowsza książka pt. „Zapiski cieszyńskie”. Obecnie pracuje nad całorocznym projektem literacko-fotograficznym – 365. ARCHEOLOGIA PAMIĘCI. GNIEZNO 2022.

[fot. Mariusz Hertman]