4.09.2022

autorska.pl

ŻYCIE W UKRYCIU – odsłona 126, Krzysztof Grzechowiak, Jan Kaja

Krzysztof Grzechowiak – poezja

Z tomu „Zaległe terminy”, 2022

Fabuły
Teraz, kiedy…

Teraz, kiedy mógłbyś zbudować piramidę
i w glorii chwały smakować owoce późnego wieku
obdarzony przez czas talentem długiego trwania
co nie było dane tym którzy się zachłysnęli
mroźnym haustem powietrza których zawiodły
na bagna zdradzieckie ścieżki i błędne ogniki
którzy wierzgali przeciwko ościeniowi
i stawiali na ostrzu noża każdą sprawę
nie mający w rękawach żadnej ukrytej karty
którzy przegrali zakład życia
poddani dyscyplinie kwartałów i kwater
gadatliwi i brzdąkający w kieliszek przed każdą oracją
celebrujący słowa jak katedry banalnego piękna
grający role znudzonych marni aktorzy
którzy byli na scenie w epizodzie zapomnianej roli
których dopadła zadyszka na linii startu.
Teraz, kiedy niecierpliwość serca wygasła
złudzenia nagłych pogoni za galopadą stada
w welonie jesiennych liści zwarzonych pierwszym podmuchem
przymrozka z gorzkim płomieniem oddechu jesteś
rozpadającą się budowlą ruiną
z nalotem wilgoci i białej pleśni
wstrząsany atakiem kaszlu
zawodzącą ręką piszący biografię anioła płaczu.

 

* * *

Ariel nad jego łóżkiem
sen rozpięty niczym namiot
na równinie gdzie rzeka jak wąż
błyszczy w suchej trawie
zaraz odzyska wolność
jeszcze tylko jedno zadanie
zatrzymać odblask świata
w szkle rozbitej butelki
niech magicznym zaklęciem
przemieniona nagle
rozbłyśnie słońcem
szara aureola piasku

 

* * *

Doszedłem do bieli
do białego kwadratu
do Nic
dalej nie sposób
wszędzie niepokalana jasność
śniegu białe prześcieradła
szaty anioła śmierci
dalej czysta karta
którą mogę tylko zbrukać
gliną popiołem
sadzą okruchami które zostały
na butach rzęsach włosach
żółcią w ślinie
dalej tylko niewiadoma
za szybą mroźnego powietrza
nagle stłuczoną nieostrożnym ruchem
wybuch kolorów
kiedy wracam do początku
Wszystkiego.

 

Rozważania o aniołach

O aniołach nic nie wiem.
Był kiedyś Anioł Stróż
stał przy łóżku
spoglądał z obrazka
zostawionego na stole po kolędzie
czasem niewidoczny za plecami
ostrzegał przed złymi uczynkami
pychą nieczystością łakomstwem
innych grzechów nie pamiętam
stukanie w dębowe drewno
kratkę konfesjonału
i już uwolniony od ciężaru
odchodziłem z czystą kartą duszy.
Był kiedyś Anioł Opiekun
ale mnie opuścił
jak niesforny uczeń
któremu w nozdrza uderzył
aromat ziół zapach wolności
wiecznych wakacji
nagle nieobecny
gdy słowa modlitwy
uleciały z głowy
i bezradnie powtarzasz
aniele boży
stróżu mojego cienia.
O aniołach nic nie wiem
miłość ich bezcielesna
oddech nasycony płatkami
brzoskwini
schodzący po stopniach
wykutych z powietrza
w złocistych sandałach
aureoli pierzastych obłoków
skrzydeł mgły
prowadzeni promieniem
dziwni goście
na twardej glinie ziemi
zostawiający ślady
zgubione piórko.

 

* * *

Cóż po poecie w marnym czasie.
Dąb zdębiał, bo liście utracił.
Olszyna drży na wietrze, strach na polu
Kartki odwraca ktoś na blacie stołu.

Strumienia woda grzmi, kaskada
Napina łuk i niżej na kamienie spada.
Chmura na niebie niczym kamień siny
W grocie powietrza, tym przedsionku zimy.

Widownia pustych krzeseł czeka poematów,
Które miał wygłosić i miastu i światu.
Sfrunęło trochę kurzu, warga pęka,
Bezdomnych słów wciąż snują się zwierzęta.

Cóż po poecie w marnym czasie.
Gdy naród milczy, bo język utracił.
Już poszarzały dawne śniegi
I po co ci się nad tym biedzić.

 

(…) wiersze Krzysztofa Grzechowiaka, pomimo minorowego nastroju, nie są skargami, lamentacjami, jeremiadami. Są to utwory na swój sposób konfesyjne, ale zarazem analityczne i demaskatorskie. Pojedynczy przypadek jest w nich rozpatrywany jako przejaw ogólniejszej reguły, jako egzemplifikacja wielu podobnych egzystencjalnych wersji i wariantów. I właśnie umiejętność uogólnienia na szczególe, wpisywanie indywidualnej sytuacji w literackie i kulturowe konteksty (syn marnotrawny, zdetronizowany władca, pustynia rzeczywistości) decydują o tym, że wiersze Krzysztofa Grzechowiaka stanowią przekaz: wyrazisty, wiarygodny, przekonujący.

Grzegorz Kociuba

(…) Grzechowiak - potrafi umieszczać w wierszu liczne furtki otwierające kolejne znaczenia. Paradoksalnie, poezja tego, który nie opisze świata, jest wybitnie opisowa i czepia się szczegółów jak bluszcz, wijąc się niekiedy w wyszukanych metaforach. To poezja stojąca po stronie rozumu, napis złożony z kamyków, które przez długie obracanie w ustach straciły ostre krawędzie, ale nie straciły wagi. Spójny, przemyślany tom. Zrozumiałe, niełatwe wiersze. (…)

Jarosław Jakubowski 

(…) Wiersze Grzechowiaka są sumiennym i treściwym sprawozdaniem duchowym poety, który dostrzega - na dalekim co prawda jeszcze horyzoncie - zbliżający się kres swej ziemskiej wędrówki i w przejmujący sposób w misternych lirycznych zapisach dzieli się z czytelnikami swoimi refleksjami i odczuciami, wiążącymi się z przebytą przez poetę w jego życiu "drogą" , drogą, która z przodu "schodzi w dół / i nie ma pocieszenia". Jest to poezja bardzo opanowana, wyważona, niestroniąca od nawiązań do fraz tradycyjnej liryki (…)

Mieczysław Orski

(…) Poezja Grzechowiaka jest niejednoznaczna. Z jednej strony ukazuje ona człowieka ponowoczesnego pogrążonego w „aksjologicznej mgle”, z drugiej zaś strony można ją rozumieć jako zachętę do „pójścia dalej”, tzn. przedarcia się przez nihilizm, pesymizm i sceptycyzm, ku nowemu, by tak rzec, zmartwychwstałemu człowieczeństwu, w którym trwoga przed śmiercią nie jest ostatnim słowem. 

Grzegorz J. Grzmot-Bilski

(…)Wrzesiński poeta jawi się jako uważny obserwator przemian zachodzących we współczesnym świecie. To świat post mortem Dei. Grzechowiak dostrzega, że człowieka głęboko dotyka samotność, brak sensu, poczucie wyalienowania. Temu wszystkiemu towarzyszy upadek wspólnoty, zanik więzi duchowych. Ludzie odchodzą od wartości. Poeta dobrze wychwytuje nastroje zagubionego człowieka, który coraz bardziej zachowuje się irracjonalnie.

Bartłomiej Siwiec

(…) Pesymizm i brak złudzeń idą tu w parze z wiernością staremu kodowi kulturowemu, który jest już ostatnim antidotum na „truciznę czasów”. Katastrofa cywilizacyjna dzieje się codziennie, na naszych oczach i nic jej nie zatrzyma, a jedyne co możemy, to do końca trzymać się dzieł dawnych mistrzów, poprawnej składni, zasad logiki – zdaje się mówić poeta.

Podczas gdy w „Regaliach” Grzechowiak kreował podmiot poetycki na Beckettowsko-Różewiczowskiego króla cywilizacyjnego wysypiska, to „Zaległe terminy” są już aktem abdykacji nawet i z tego wątpliwego przecież zaszczytu. Zostaje naga egzystencja, w której gdzieś głęboko przetrwały jeszcze ostatki esencji. Tu stawką jest już wyłącznie sama poezja, poeta zaś odmawia udziału w jakichkolwiek wyścigach, zmaganiach „o miano”, odchodzi „na koniec przekornie: pokazując język”. W tym dwuznacznym sformułowaniu mieści się i artystyczna wolność, i – całkiem na poważnie – poetycki testament.

Jarosław Jakubowski

Nie mogę, bo nie potrafię, a może tak naprawdę nie chcę uwolnić się, oddalić od tych poruszających wierszy. Krzysztof Grzechowiak niczego nie wymyśla, nie kombinuje i nie mizdrzy się do posługujących się w gruncie rzeczy nudnymi schematami interpretatorów czy krytyków. "Zaległe terminy" są świadectwem artystycznej dojrzałości, która objawia się także tym, iż Grzechowiak nie zabiega o akceptację takich czy innych "salonowych" środowisk, do niczego co chwilowe nie aspiruje. Doświadczenie samotności, świadomość nieuniknionego kresu bez rozpaczy, ale i cichy, łagodny bunt, dobijanie się o prawo do trwałego ocalenia noszonej w sobie jedyności to znaki rozpoznawcze tego świetnego tomu.

Maciej Krzyżan

W poszukiwaniu własnego stada

Garść uwag o życiu i twórczości Krzysztofa Grzechowiaka

Czuję się zaszczycony faktem, że mogłem śledzić życie i twórczość poetycką Krzysztofa Grzechowiaka niemal od samych początków jego literackiej inicjacji, a konkretnie od chwili, gdy na przełomie lat 70. i 80., czyli ponad 40 lat temu, dołączył z malarzem Dariuszem Nowackim do ostatecznego składu NGP DRZEWO, a potem do FAMILII DRZEWO. Przypomnijmy ów skład: Ewa Cecylia Laskowska, Krzysztof Grzechowiak, Krzysztof Kuczkowski, Dariusz Nowacki, Tadeusz Sobkowiak i Krzysztof Szymoniak. To – że wtedy gnieźnianin (Nowacki) i wrześnianin (Grzechowiak), obaj 25-latkowie po wojsku, ale jeszcze przed studiami, pojawili się razem i w tym samym czasie w okolicach Grupy DRZEWO – to nie był zbieg okoliczności ani tym bardziej przypadek, ponieważ poznali się i zaprzyjaźnili w trakcie odbywania zasadniczej służby wojskowej w tej samej jednostce w Sulechowie. Dla ścisłości należy dodać, że późniejszy autor „Regaliów” i „Zaległych terminów” znał nasze, grupowe, początki od roku 1977, kiedy to przy Bibliotece Publicznej Miasta Gniezna ogłosiliśmy (jako grupa poetycka) pierwszy otwarty konkurs literacki. Krzysztof Grzechowiak nie tylko przysłał wtedy swoje wiersze na ten konkurs, ale także obserwował publikacje prasowe na temat naszej, ogólnopolskiej już działalności artystyczno-literackiej, związanej z kolejnymi edycjami odbywającego się w Gnieźnie w latach 1978-1980 Piastowskiego Lata Poezji. To między innymi sprawiło, że – poszukując bliskiego swoim potrzebom „stada” bratnich dusz – uznał istnienie Grupy DRZEWO, a portem także Galerii Autorskiej Jana Kaji i Jacka Solińskiego za okoliczność nie tylko sprzyjającą, ale i decydującą o pewnych wyborach, które do dziś nie straciły ważności. W tym kontekście moje słowo „śledzić” z pierwszego zdania nie jest zbyt precyzyjne, ponieważ sam wtedy (40 lat temu) dopiero uczyłem się rzemiosła poetyckiego, a Krzysztof pojawił się między nami z – jak pamiętam – dosyć spójną wizją języka, metafory, obrazowania. Niezależnie od tego, czym dzielił się z nami w Grupie i czym nas wzbogacał Sobą, wydeptywał też własne ścieżki literackie (głównie w Poznaniu i okolicach, a potem w Bydgoszczy i Sopocie), miał swoich mistrzów, swoich mentorów, oraz poetyckich druhów – np. Andrzeja Babińskiego, Jana Kaspra czy Tadeusza Siejaka – utrzymując ten stan do dzisiaj, obdarzając literacką przyjaźnią i życiową troską Hannę Kacewicz-Sygidus i Macieja Krzyżana. O innych, ważnych dla siebie osobach, wspomina w swoich publikowanych ostatnio felietonach literackich i dedykacjach poetyckich. Tak więc był (i jest) z nami, ale był (i jest) też z tymi, których cenił, kochał i szanował. Przez całe swoje literackie życie nie zapominał o przyjaciołach, obdarowując ich sercem, zrozumieniem, konkretną pomocą, własną obecnością, listami, wycinkami prasowymi na interesujące ich tematy oraz (często) flaszką dobrego trunku. Kompletowana z wieloletnim mozołem druga książka poetycka K. Grzechowiaka również zawiera takie dedykacje i wspomnienia o ludziach ze „stada”, które – co ważne – nie są banalną retoryczną laurką, zawsze bowiem są one pretekstem do wspomnień, rozważań i prób portretowania obdarowanych, ale także próbą sportretowania/zdefiniowania własnego losu w kontekście wspólnych z obdarowanymi przeżyć i działań. Czytając zamieszczone w tej książce wiersze, można sporo dowiedzieć się nie tylko o przyjaźniach ich autora, ale przede wszystkim o jego życiowych oraz literackich peregrynacjach. Te wiersze nie kłamią – opisane w nich sytuacje i przypadki niejednokrotnie wystawiały ciało i duszę Poety, jego szlachetne człowieczeństwo, na ciężkie próby losu Hioba, z których jak dotąd wychodził zawsze obronną ręką.

Krzysztof Szymoniak

Jan Kaja – obrazy

Spojrzenie POZA

Oglądając obrazy Jana Kaji oglądamy zarazem drogę, którą przebywa jego artystyczna świadomość w poszukiwaniu wartości najistotniejszych, zarówno plastycznych jak i duchowych. Twórczość Janka jest zapisem wrażliwości niezwykle aktywnej, próbującej przekazać w kolejnych aktach twórczych horyzont rzeczywistości empirycznej.

W poszczególnych realizacjach zdają się odzywać zarówno reminiscencje naturalizmu, barokowego luminizmu, jak też surrealizmu, istotne jest tu bowiem wyzwolenie wyobraźni niezwykle bogatej, kreatywnej i penetracja sfer pozaracjonalnych, jednak w przeciwieństwie do surrealizmu malarstwo to poddane jest dyscyplinie i nieustannie stymulowane przez myśl, która wszelkie, nawet najtrudniej uchwytne irracjonalne impulsy stara się sytuować w kręgu symboliki chrześcijańskiej. Dlatego najczęstszym motywem przedstawieniowym jest tu człowiek: człowiek strapiony, cierpiący, utrudzony poszukiwaniem swego miejsca w świecie, wreszcie człowiek spragniony bliskości Chrystusa.

Kaja nawet tam, gdzie samo przedstawienie wydaje się zakorzenione w empirii, stara się pomieścić sugestie metafizyczne. Ich symbolem jest tu światło, które wyróżnia poszczególne elementy, rozświetla je, wydobywa z mroku, porządkuje, stwarza. W owych obrazach wyróżnia zwłaszcza twarze i dłonie. Twarze, ponieważ ich wejrzenia kierują uwagę odbiorcy w stronę świetlnego źródła, w stronę tego, co istnieje POZA, dłonie, ponieważ w nich właśnie kumuluje się żywa ekspresja, to one wyrażają głębię modlitewnego skupienia, czasem radość, częściej jednak rozpacz i bezradność. I takie hierarchizowanie elementów przedstawienia determinuje ich formę. Stąd też świadome deformacje postaci, wydłużenia, zbliżenia, skróty. Zabiegi techniczne tworzą określone reguły odbioru, koncentrują uwagę wokół wyróżnionych elementów, skłaniają do symbolicznej interpretacji, pomagają w odkrywaniu znaczeń, pozostawiają jednak również poczucie, że przedstawiany przez artystę świat pełen jest zagadek, niedopowiedzeń, subtelnych intuicji, których do końca zgłębić niepodobna.

Piotr Siemaszko

Jan Kaja
Wczoraj
2013
Jan Kaja
Opiekunka
2013
Jan Kaja
Daleko
2013
Jan Kaja
Smak owocu
2014
Jan Kaja
Rozmowa
2012
Jan Kaja
Oczekiwany
2008
Jan Kaja
Świerszcz w pułapce
2002
Jan Kaja
Chwilę później
2002
Jan Kaja
Zapatrzenie
1998
Jan Kaja
Przedwczesne pukanie
1996
Jan Kaja
Krótkie spojrzenie
2016
Jan Kaja
Przygotowywanie
2013
Jan Kaja
Anioł przedpołudnia
2011
Jan Kaja
Policzeni
2011
Jan Kaja
Wspomnienie
2011
Jan Kaja
Naczynia
2011
Jan Kaja
Jesienne popołudnie
2012

Jan Kaja

Urodzony w 1957 r. w Bydgoszczy, malarz, fotograf, wydawca. Od 1979 r. wspólnie z Jackiem Solińskim prowadzi Galerię Autorską. Na początku lat 80. XX w. realizował projekty konceptualne (plakaty – odezwy. Jest autorem kilkudziesięciu wystaw indywidualnych. Uczestniczył w wielu wystawach zbiorowych. Dokumentacja działalności Galerii Autorskiej i dokonania jej twórców eksponowane były w różnych ośrodkach w kraju: Bydgoszcz, Gdańsk, Sopot, Toruń, Warszawa, Łódź, Kraków, Lublin, zagranicą: Paryż, Rzym, Pradze, Tokio i Edynburgu. Autor cykli malarskich m.in.: „Postacie ezoteryczne”, „Bramy”, „Droga Krzyżowa”, „Droga do Betlejem”. Jego obrazy oparte na relacji między twarzą i dłońmi stanowią swoisty jednoosobowy teatr. Malarz traktuje twórczość jako powrót do stanu spontaniczności, by dzięki niej odkrywać człowieka w całej jego prostocie wyrazu i jednocześnie duchowej głębi. Otrzymał m.in.: Nagroda na Biennale Sztuki Sakralnej w Katowicach (1993), Medal za Twórczy Wkład w Kulturę Chrześcijańską (2002). Medal Prezydenta Miasta za szczególne zasługi dla Bydgoszczy (2004 i 2014), Bydgoską Nagrodę Strzały Łuczniczki za wydanie Książki Roku (2005, 2007, 2009 i 2011) Nagrodę Ryszarda Milczewskiego-Bruno „Gaśnica terenowa” (2007) odznakę honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej” (2015), Nagrodę Artystyczną Prezydenta Miasta Bydgoszczy (2018), MEDAL 100 – LECIA ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOSCI (2018) oraz Brązowy Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2019).

,

Krzysztof Grzechowiak

Urodzony w 1955 r. we Wrześni. Poeta, recenzent, bibliofil. Debiutował w 1980 w „Radarze”. Publikował w „Nurcie”, „Okolicach”, „Tytule”, „Zeszytach Poetyckich”, „Kwartalniku Wrzesińskim”, „Okolicy Poetów” i prasie codziennej. Jego wiersze znalazły się w almanachu młodej poezji wielkopolskiej „Przedpole” (1986) Wyd. Poznańskie. Wydał arkusze poetyckie: „Wersja ostateczna” (1986), „Opis walki” (1989) i tomik „Regalia” (2005, Galeria Autorska, Bydgoszcz), za który otrzymał nagrodę „Strzała Łuczniczki”. W latach 80-tych związany z NGP Drzewo. Laureat nagrody głównej w konkursie poetyckim im. A. i St. Babińskich (Poznań 1990). Wyróżniony nagrodą „Srebrna Śliwka” (WW – twórca roku 2007). Obecnie wydał tom „Zaległe terminy”.