27.03.2022

autorska.pl

ŻYCIE W UKRYCIU – odsłona 103, ks. Franciszek Kamecki, Bronisław Zygfryd Nowicki

ks. Franciszek Kamecki – poezja

Pan od religii

U Czesława Miłosza
drogi panie od matematyki
wszystko zaczyna się nie od dodawania
lecz od linii bielejąco czystej i nienaruszalnej

Zbigniew Herbert długo nie mógł
oderwać oczu od pana od przyrody
który odchodził w surducie z ostatniej szkolnej lekcji
cicho złotą aleją
szeleszczących liści

Na podwórku
co innego
jakaś tablica z drzewa oliwkowego
i gwoździe i młot i liny
i krzyż pośrodku otwartej bramy
i gawiedź i żołnierze z wleczonym pogardliwie
panem od religii

Zaczęto z niego drwić
pluć na niego i biczować go kopać obnażać i rzucając na plecy przybijać gwoździami
wydawało się że wszystko wykonane
a jednak nie bo oczekiwano ironicznie
że z jego słabości może
wyrośnie monument niezwyciężonego
- Jeżeli jesteś Synem Bożym
oderwij się od krzyża
skoro umiesz wybawiać
wybaw siebie
jeśli możesz cokolwiek
uczyń medialny cud
zatrzymaj ziemię i słońce
wypuść wody z oceanów
przewróć najwyższe góry
wojownikom odbierz miecze i karabiny
hardym i mściwym niech zmiękną ręce
Niech Kain pojedna się z Ablem
ze złego niech wyciekną drgawki ścieki i plwociny
garbaty niech się wyprostuje
ślepy niech zobaczy światło
biedny niech zgarnie bogactwo
głuchy niech usłyszy dzwon Zygmunta

2004

 

Pień wierzby

Patrząc z góry wyglądam jak pień wierzby
z obciętymi gałązkami
wypuszczający dwa drągi po bokach
na których można zawiesić linki krzesełko
i huśtać się

Ponoć jestem potrzebny do zabawy
i do konwersacji z ludźmi odrzuconymi

Spod brunatnej cieczy wyciągam delikatnie niteczki
zagrożonych zatruciem rozciągam na prześcieradłach
bezpieczeństwa pilnują panowie policjanci
ostrożność jak oddawanie czci życiu
i nadzieja przydatna
i szpitale
i ratownictwo medyczne
przede wszystkim jeżeli to możliwe
odgrodzić koniecznie śmierć od życia
odciągnąć uzależnionych od palenia papierosów
od zażywania narkotyków
ostatecznie pozwalając wyrywać drzewa
powiedzieć pobliskiej górze: przenieś się
a ona przeniesie się na drugi brzeg Wisły
nawet czarne morze
wypchnie z siebie piękność białej wyspy

Więc taka jest mądrość i ulotność
i latanie ponad planetą
prawdopodobnie ruchome wydmy w pobliżu Łeby twardnieją

dlaczego
bociany w sierpniu nie chcą odlecieć
dlaczego

I co jeszcze widać z pnia mojej wierzby
widzę inne wierzby w szeregu jak procesja gotyku na poboczu
ponad falowaniem łąk
na palach blisko stodoły dziesiątki koszów z brązowej wikliny
w ostatnią podróż mogą je zabrać wędrowcy
wypełniając szynką wołowicza wyżebraną kiełbasą leżańskiego
geesowym chlebem i gruczeńskimi powidłami

I na koniec tej historii o głowiastej wierzbie:
obcięta na łyso w lutym
rośnie na wiosnę w górę dumnie jak męski irokez
a we mnie ból z krwią od wióra za paznokciem
pośrodku owiec jestem jak poraniony pasterz
który językiem oblizuje szczęście
a słowami łączy patyki liście żołędzie kasztany
głogi babie zęby i przyjaźń z całym światem

2 września 2006

 

Śmierć misjonarza

W skrzynce widokówka z Chrystusem nad zatoką w Rio de Janeiro.
Z wiadomością.
Ponoć zginął od kuli misjonarz. Za to, że nie był żonaty, nie miał dzieci, zdejmował sandały, chodził boso z zawiniątkiem w lewej ręce. Bezbronny, naiwny wobec armat, rakiet i zaminowanych obszarów, którędy wędrowano na przełaj. Tylko kilkanaście euro miał zamordowany. Nie mógłby nikomu zaszkodzić. Nikomu nie zawadzał. Nawet nie byłby zdolny komukolwiek pomóc materialnie. Może by kogoś namówił do pracy nad sobą. Ta niepotrzebna śmierć płonie nad brazylijskimi dżunglami, chmurami roznosi cieknący tusz bezsensu. W podmuchach wichury jak wyjedzona i podziurawiona blaszana konserwa hałasuje i toczy się złowrogo wokół milczącej powierzchni planety.

 

Usiądź obok

Usiądź obok. Zobacz, jak garnek na placie paruje i bulgocze. Za chwilę wlejemy wrzątek do kubków z zieloną kawą Jacobs i wtedy przekroczymy granice obcości. Stół zamieni się w przyjaźń.
Jakże w takiej godzinie zawieruchy i w takim rozpędzie miasta pośrodku wojen na górze i zasadzek na dole można przywoływać duszę Fiodora Dostojewskiego, szlachetność Henri Bergsona albo niepokój Simone Weil? Przecież duch Dostojewskiego błąka się pomiędzy nagrodą a karą, próbuje coś dopisać do historii czterech braci Karamazow. Gdyby ktoś udowodnił Dostojewskiemu, że prawda jest poza Chrystusem, wolałby zostać z
Chrystusem niż z prawdą. Bergson to zupełnie inny uczestnik naszej dyskusji przy stole.
Ojciec Bergsona pochodził z żydowskiej dzielnicy Warszawy. Syn Henri w roku 1927 otrzymał literacką nagrodę Nobla. Zmarł 4 stycznia 1941 roku. Na jego prośbę w pogrzebie uczestniczył ksiądz. Dlaczego? Bo Bergson, obok rozumu uwielbiający poznanie intuicyjne, uważał chrześcijaństwo za dopełnienie judaizmu i przyjąłby Chrystusa, gdyby nie to, że byłświadkiem antysemityzmu przed i w czasie II wojny światowej. A Weil zatrzymała się w swej świadomości nad przepaścią nie wierząc, że jeżeli rzuci się w dół, nic złego się nie stanie, ponieważ aniołowie ją poniosą nad chmurami, ponad nieboskłonem pytań i poglądów i usiądzie jak my w nienazwanym królestwie na kawie u Pana Boga.

Gruczno, wrzesień 2009

 

Świat dobry, świat zadziwiający. O poezji Franciszka Kameckiego

Poezja księdza Franciszka Kameckiego to swego rodzaju pamiętnik podróży, zapis wędrówki w przestrzeni fizykalnej i w przestrzeni duchowej, w przestrzeni natury i kultury, peregrynacji pośród przedmiotów prozaicznych i pośród uniwersaliów, pośród faktów powszechnie znaczących i prozaicznych, a wręcz banalnych. Jest to też podróż szlakiem indywidualnej egzystencji, pomiędzy krainami beztroskiego dzieciństwa a krainami wiecznego odpoczynku i podróż autopoznawcza, umożliwiająca rozpoznanie własnych możliwości i ograniczeń, sprawdzenie własnej siły, ale też wyznanie wątpliwości czy słabości. Jest to wreszcie, i to wydaje się w świecie poetyckim Kameckiego najcenniejsze, podróż ku źródłom Sensu, ku źródłom stwarzającym świat w całej jego przebogatej różnorodności i nadającym mu wartość trwałą, pewną i niezmienną.

Poezja ta dociera mądrą i skupioną refleksją do granicy oddzielającej widzialne i niewidzialne, poznawalne i niepoznawalne, doczesne i wieczne; pozostaje wprawdzie - pełna pokory - przy nazywaniu rzeczy zmysłowych: ptaków, roślin, mężczyzn i kobiet, miast i regionów, zabytków i narzędzi pracy, ale w faktach tych dostrzega zawsze światło Bożej miłości i celowości.  Dlatego też całej tej, szczerze wielbionej, ziemskiej naturze istnienia: kształtom, kolorom, zapachom, szorstkości i gładkości przedmiotów, wszystkim tym uroczym własnościom bytu zostaje  przypisana jakaś sakralna dostojność, a wraz z nią przeświadczenie, że realność rzeczy nie kończy się Tu, bo, jak poucza podmiot w wierszu „Patrząc z wnętrza”: „to, co widzisz jest śladem kogoś mądrzejszego”. Potrzeba sakralizacji świata jest tu tak samo wyraźna („tęsknię za takim mieszkaniem i oknem/ i szparą między blokami/ skąd widać świat do końca i jeszcze dalej”, „W szparze światła”), jak niezmącona pewność w dobroczynną obecność Stwórcy:

On jest i będzie. Jak początek i koniec. I jeszcze więcej. To krzyż i światło. I stokrotnie więcej. Świetlistością przenika kwadratowe i kanciaste przestrzenie mrocznego świata.

(„Złe metafory”).

Jest w poezji Kameckiego wyraźnie brzmiąca franciszkańska tonacja, wyrażająca się w pochwale stworzenia, umiłowaniu świata w jego pięknie i szpetocie, doskonałości i ułomności, w poczuciu braterskiej więzi z istnieniem ożywionym i nieożywionym. Jest to jednak franciszkanizm pojmowany nie tyle jako proste, bezrefleksyjne uwielbienie rzeczywistości, ale jako forma obrony przed nicością. Rzeczywistość jest tu Bożym znakiem, znakiem, w którym skupiają się rudymentarne wartości Prawda, Dobro i Piękno, a jego kontemplacja może być skutecznym zabezpieczeniem przed desemantyzacją istnienia. Dlatego też adoracja rzeczywistości stworzonej sąsiaduje u Kameckiego z bezpośrednio manifestowanym buntem przeciw złu:

Tu jestem radosny siedząc na kamieniu
(...)
szczęśliwy wokół zagęszczonych rozmaitości
pośród orzechów bzów sikorek motyli biedronek
zachwycony zwinnością wiewiórki i oblizującym się kotem
tu płyną wolno poranne mgły
(...)
Przełykam ślinę w suchym gardle osowiały prawie martwy
jak upadły liść żółknący poruszany poza doczesnym rozpędem
miłością jakąś tracąc łaskę głosu w ekstazie szalonego artysty
który z Bogiem nie może się rozstać klęka z wdzięcznością
przyduszając pysk nicości

(„Czerwiec, urodziny św. Jana Chrzciciela”)

Jest to, przy całym swoim erudycyjnym uposażeniu, poezja prawd prostych i niezbędnych, poezja wiedzy i konsolacji, przynosząca zrozumienie i pocieszenie, prawdziwa sztuka, która z chaosu doświadczeń wyprowadza porządek myśli i porządek wartości.

Piotr Siemaszko

Bronisław Zygfryd Nowicki – grafika

Świat linią zaczarowany

Twórczość graficzna Bronisława Zygfryda Nowickiego kreuje rzeczywistość wspaniale różnorodną, bogatą, a jednocześnie poddaną rygorom porządkującego zmysłu. Zwraca tu uwagę zarówno wielość tematyczna, której skala rozpina się pomiędzy wczesnymi realistycznymi i niejako ilustracyjnymi studiami z natury a pracami, gdzie natura jest już tylko punktem wyjścia do oryginalnych przetworzeń, jak też różnorodność formalna, od analitycznych, drobiazgowych studiów, charakteryzujących się szacunkiem dla szczegółu, rejestracją detalu, zgęstnieniem linii, sugerujących kształt, wolumen, substancjalność obiektów, aż po ujęcia niezwykle oszczędne, ascetyczne, zbudowane z paru zaledwie kresek i perfekcyjnie wykorzystanego kontrastu bieli i czerni. Wyłania się z dorobku Nowickiego pochwała, fascynacja i uwielbienie świata, uwielbienie natury, sztuki, uwielbienie życia i człowieka, a przy tym pewna radość twórcy, któremu wyobraźnia, inwencja i doskonały warsztat pozwalały każde wizualne doświadczenie przetransponować w fakt artystyczny i nadać mu niepowtarzalną pieczęć własnej osobowości. Ruch narciarzy zjeżdżających ze stoku, wioślarze uchwyceni z góry, rybackie kutry, krajobrazy urbanistyczne i pejzaże natury, fantastyczne kształty muszli, a nawet proste domowe instalacje nabierają w tym artystycznym uformowaniu nadzwyczajnego uroku, ujawniają wewnętrzny ład, niedostępny zwyczajowemu oglądowi. Bronek darzył sentymentem stare miasta, stare dzielnice, ulice, place, zaułki, a pozostawiony przezeń zbiór studiów pejzażowych i architektonicznych układa się w swoisty dziennik podróży. Stara Grecja, Włochy, Niemcy, bałkańskie miasta i wioski, obrazy utrwalane w szerokich panoramicznych ujęciach albo w zbliżeniach, impresje kreślone na gorąco w szybkim rysunku, albo spokojną cierpliwą, a przy tym subtelną kreską przechowują refleksje o kulturze i przemijaniu. Artysta, który całe twórcze życie spędził w Bydgoszczy nie pozostał też obojętny na uroki grodu nad Brdą. Okolice Starówki, bydgoskiej Wenecji, spichrze, narożniki wiekowych kamienic, wąskie uliczki i kościoły - miasto we wszystkich swych najbardziej charakterystycznych i rozpoznawalnych składnikach - ujawnia w tych nastrojowych obrazach jakiś inny, mityczny, a zarazem intymny wymiar. Jakkolwiek dominują w dorobku Nowickiego bezpośrednie studia z natury, czuje się w nich potrzebę stylizacji, estetyzacji i sublimacji świata. W pewnym okresie artysta wyraźnie zmienia swój stosunek do natury, korzysta jeszcze ciągle z jej inspirującej siły, jednak interpretacja, jakiej teraz dokonuje różni się zdecydowanie od ujęć wcześniejszych. Jest to teraz przede wszystkim próba wyprowadzenia z natury formy, która miałaby znaczenie dekoracyjne a zarazem symboliczne. Nowicki zwraca się ku obiektom botanicznym, poddaje je analizie, poszukując w nich nowego porządku. Powstaje m. in. seria studiów drzew. Widzimy rośliny o rozłożystych koronach, splątanych konarach, bujnych korzeniach, których solidna, wyraziście zarysowana czarna sylweta kontrastuje z umownym tłem, figury o niespokojnej energii żywego organizmu, stonowanej ekspresji a jednocześnie dekoracyjności przywodzącej na myśl grafikę japońską. Ich tematyczną i formalną pochodną są cykle przedstawiające gałęzie, konary, korzenie, sągi drewna, kształty organiczne o bogatej tkance; przeradzają się one pod rylcem sztycharza w fantastyczne, monstrualne twory o urozmaiconym ornamentalnym nasyceniu i abstrakcyjnej już prawie umowności. Tak jest też w studiach skamielin czy w pięknej, już całkowicie symbolicznej grafice pt. „Labirynt”, gdzie gęsty splot linii organizującej wewnętrzne korytarze układa się w kształt ludzkiego serca, z wyraźnie wyodrębnionym czerwonym czworokątem w centralnym miejscu. Jest też ona niejako kwintesencją sztuki Bronka, zwieńczeniem jego poszukiwań, streszczeniem jego dojrzałej artystycznej koncepcji, w której forma jest nośnikiem myśli, idei, naoczną konkretyzacją sensu.

Piotr Siemaszko

Bronisław Zygfryd Nowicki
Muszelki czarnomorskie
1962
Bronisław Zygfryd Nowicki
Drzewa bananowe
1964
Bronisław Zygfryd Nowicki
Palmy chińskie w Soczi
1962
Bronisław Zygfryd Nowicki
Dramaty
1975
Bronisław Zygfryd Nowicki
Dramaty I
1975
Bronisław Zygfryd Nowicki
Dramaty II
1975
Bronisław Zygfryd Nowicki
Dramaty
1980
Bronisław Zygfryd Nowicki
Dramaty XI
1975
Bronisław Zygfryd Nowicki
Dramaty
1980
Bronisław Zygfryd Nowicki
Stara koronowska grusza
1979
Bronisław Zygfryd Nowicki
Koronowski dąb
1979
Bronisław Zygfryd Nowicki
Buk II
1978
Bronisław Zygfryd Nowicki
Buk I
1978
Bronisław Zygfryd Nowicki
Obumarłe drzewo
1980
Bronisław Zygfryd Nowicki
Aloesy
1973
Bronisław Zygfryd Nowicki
Pierwiosnki
1943

Bronisław Zygfryd Nowicki

Bronisław Zygfryd Nowicki urodził się 20 lutego 1907 r. w Baden Baden jako syn Jana zajmującego się grafiką reklamową i Marii Braun. Zmarł w Bydgoszczy 15 kwietnia 1981 roku. Do szkoły uczęszczał w Dreźnie. Po uzyskaniu niepodległości Polski wrócił wraz z rodziną w 1920 r. do ojczyzny i osiedlił się w Bydgoszczy, gdzie ukończył Państwowe Gimnazjum Humanistyczne. Następnie podjął studia medyczne (1926–1928) i prawnicze (1929–1934) na Uniwersytecie Poznańskim; filister akademickiej korporacji „Baltia”. Po studiach odbył służbą wojskową w Szkole Podchorążych Rezerwy w Zambrowie. Od 1934 do 1938 zajął się grafiką reklamową w Zakładach Philipsa w Warszawie i w Agencji Reklamy Prasowej w Bydgoszczy prowadzonej przez jego ojca Jana Nowickiego

24 sierpnia 1939 r. został zmobilizowany do 30 pułku piechoty w Warszawie. Jako dowódca kompanii walczył w obronie Warszawy, odznaczony Krzyżem Walecznych. Po kapitulacji 28 września dostał się do niewoli niemieckiej. Przebywał w obozach jenieckich: w Nienburgu, Spittalu w Austrii, a od 1940 r. w Woldenbergu w oflagu II c, gdzie jako współpracownik Kierownictwa Imprez Artystycznych działał jako drzeworytnik, grafik użytkowy, plakacista i nauczyciel liternictwa i grafiki w stalagu. Przełom w metier artystycznym B.Z. Nowickiego nastąpił w Woldenbergu – tam zaczął uprawiać drzeworyt. W tym czasie stworzył ich kilkadziesiąt. Ponadto wykonał ponad 150 plakatów do wszystkich imprez sportowych i artystycznych, przedstawień teatralnych, teatru kukiełek, koncertów, odczytów i wystaw odbywających się w Woldenbergu. Wykonywał tam również winiety okolicznościowe i exlibrisy. Część z tych prac zachowała się.

Z niewoli wrócił 9 lutego 1945 r. do Bydgoszczy i rozpoczął pracę w Polskim Radiu (do 1955 r.). Jednocześnie poświęcił się pracy artystycznej. W 1945 r. został członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków, od samego początku aktywnie uczestnicząc w jego działalności. Pełnił wiele różnych funkcji: członka Zarządu, skarbnika, członka i przewodniczącego Komisji Rewizyjnej, rzecznika dyscyplinarnego, przewodniczącego Sekcji Grafiki, członka Rady Artystycznej Okręgu i Rady Artystycznej Sekcji Grafiki Zarządu Głównego ZPAP w Warszawie. Za swoją działalność związkową został uhonorowany Złotą odznaką ZPAP. W 1960 r. poślubił Aurelię Borucką, historyka sztuki, zawodowo związaną z bydgoskim Muzeum Okręgowym. Był aktywnym członkiem wielu organizacji, m.in. Towarzystwa Miłośników m. Bydgoszczy, Towarzystwa Przyjaciół Sztuki w Bydgoszczy, a także należał do współzałożycieli Klubu Woldenbergczyków. W 1975 r. otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.

W latach 1945–1979 wykonywał projekty i realizacje z zakresu grafiki użytkowej w większości dla firm, przedsiębiorstw i instytucji bydgoskich, m.in. kilkaset plakatów (z okazji „śród literackich” i wystaw w Pomorskim Domu Sztuki w Bydgoszczy), a także katalogi, okładki i ilustracje książkowe, projekty tablic pamiątkowych (m.in. Emila Warmińskiego, Leona Wyczółkowskiego, Henryka Sienkiewicza, Józefa Weyssenhoffa), projekty odznak i medali (z okazji 600-lecia Koronowa i Łobżenicy,700-lecia Szubina i 20-lecia Bydgoskiego Towarzystwa Naukowego), prospekty, dyplomy, cenniki, etykietki, opakowania, winiety, listowniki, znaki firmowe, kalendarze, pocztówki, zaproszenia, exlibrisy, drzeworyty okolicznościowe oraz aranżacje plastyczne (kilkanaście wystaw w Muzeum Okręgowym w Bydgoszczy).

Po okresie obozowym od 1946 r. nastąpił dalszy rozwój grafiki artystycznej. Zajmował się drzeworytem sztorcowym i wzdłużnym oraz linorytem, powstało ich przeszło 100. Najbogatszą spuściznę artystyczną, bo aż kilkaset prac, stanowią rysunki. Wykonywane były tuszem, długopisem, flamastrem, ołówkiem i sangwiną. Są to dzieła studyjne, szkice, notatki stanowiące specyficzny wyraz osobistego widzenia świata zapisywanego podczas rozlicznych podróży artystycznych odbywanych w kraju i zagranicą (Bułgaria, Rumunia, Jugosławia, Kaukaz, Grecja, Węgry, ZSSR – Leningrad i Wilno, Włochy, Czechosłowacja, NRD, Hiszpania) Ważną część w jego dorobku artystycznym stanowią prace z motywami bydgoskimi. Od 1972 r. zajmował się również malarstwem.

Od 1946 r. czynnie uczestniczył w wystawach krajowych i zagranicznych. Brał udział we wszystkich ekspozycjach okręgu bydgoskiego ZPAP, w 55 wystawach ogólnopolskich i międzynarodowych oraz 16 prezentacjach sztuki polskiej zagranicą. Zorganizowano 47 jego wystaw indywidualnych. Uczestniczył w ok. 20 plenerach ogólnopolskich 1913 1916 z rodzicami i bratem Karolem, 1918 1929 i międzynarodowych. Artysta został uhonorowany wieloma nagrodami. Jego prace znajdują się w zbiorach: Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy i Toruniu, Muzeum w Grudziądzu i Chojnicach, Muzeum Medalierstwa we Wrocławiu, Muzeum Plakatu w Wilanowie, Gabinetu Rycin Uniwersytetu Warszawskiego, Gabinetu Rycin w Dreźnie, Muzeum w Bradford, Muzeum we Frankfurcie, Muzeum Państwowym w Schwerinie, Muzeum w Nyiregyhaza (Węgry), „Galerie Paletta” w Atenach, a także w kolekcjach prywatnych w kraju i zagranicą.

Opracowanie - Jacek Soliński na podstawie: Słownika grafików Poznania i Wielkopolski Jarosława Mulczyńskiego, Poznań 1996 i konsultacji z Aurelią Borucką-Nowicką

,

Franciszek Kamecki

Ur. 3 X 1940 w Cekcynie w Borach Tucholskich – ksiądz katolicki, poeta, publicysta, felietonista. Absolwent pelplińskiego Wyższego Seminarium Duchownego oraz Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Duszpasterz akademicki, wykładowca homiletyki i teologii przepowiadania. Animator kultury. Regionalista. W latach 1982—2015 proboszcz parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Grucznie. Honorowy Obywatel Miasta i Gminy Gniew. Debiutował w roku 1960 na łamach „Tygodnika Powszechnego”. W roku 1971 jego wiersze ukazały się w antologii poezji kapłańskiej „Słowa na pustyni” wydanej nakładem londyńskiej Oficyny Poetów i Malarzy. Debiut książkowy Franciszka Kameckiego „Parabole Syzyfa” (1974). został nagrodzony na Łódzkiej Jesieni Poezji W kolejnych latach ukazały się tomy „Sanczo i ocean” (1981), „Epilogi Jakuba” (1986), „Borowiackie językowanie” (1989), „Borowiackie językowanie II”, (2006), „Lustro” (2006). Galeria Autorska, z którą poeta współpracuje o dawna, opublikowała zbiory: „Podsłuchiwanie siebie” (2006), „Tam, gdzie pędraki, zielsko i cisza” (2006), „Brat opuszczonych” (2010) i „Gniew. Czytanie miasta” (2017). Wiersze Franciszka Kameckiego są dostępne również w kliku wyborach oraz w tłumaczeniach na język niemiecki, angielski, słowacki, słoweński i czeski. Do jego dorobku należą także zbiory felietonów („Drabiną do nieba”, 1997 oraz „Podróże i przystanki”, 2010). W 2019 r. ukazała się książka Anny Wzorek „Na tyłach świata? O poezji księdza Franciszka Kameckiego”.