Maciej Krzyżan – poezja
dawne wakacje, czyli reminiscencje spoza granicy wieku
moja mała historia rozpięta pomiędzy
osiadłym gdzie a pędzącym dokąd
wspomnienie tamtych wakacji
sprzed lat w orawce nad czarną orawą
pod sufitem lepkie języki pułapek
na muchy na stole karbidowa lampa
wokół której wieczorami roje ciem
pamiętam też wzgórze za domkiem
pozbawionym kanalizacji swój z tego
wzgórza bolesny upadek mamę która
bała się myszy i pająków dobrze
zadomowionych w tej wakacyjnej kwaterze
i to jak uciekaliśmy w pośpiechu do krakowa
przed rwącą nadmiarem srogą rzeką
pożółkłe strzępy wakacyjnych wspomnień
i pierwszej dziecięcej przyjaźni
która zastygła w ofiarowanych pamiątkach
oraz zaledwie dwóch listach wysłanych
w próżnej nadziei na odpowiedź
między pędzącym dokąd a osiadłym gdzie
rozpięta ta moja mała historia
26 kwietnia/2 maja 2020 r.
lee konitz
w ciągu ostatniej doby
w wyniku powikłań choroby
covid-19 zmarło w stanach
zjednoczonych ponad tysiąc osób
nie żyje 92-letni saksofonista
lee konitz w 1949 nagrał z milesem
przełomowy album birth of the cool
kilka epok później z kennym
wheelerem poruszający angel song
lee konitz nie żyje
w ciągu ostatniej
w wyniku
covid-19
zmarło
ponad
2 maja 2020 r.
demony
demony
którym ulegam
czyż one
nie stanowią
o mnie
17 grudnia 2020 r.
uległość
nie ukorzeniliśmy naszych
dzieci ulegli jak stare
napiętnowane drzewa w gęstwinie
chwastów czekające pił i toporów
dawne opowieści pozostawiliśmy
w zamkniętych księgach bo nikt
do nich nie sięga odwaga przesiąkła
naftaliną zaś trzymana zbyt krótko
wiara zmarniała z dala od źródła
dlatego nie ukorzeniliśmy naszych
dzieci i to co darowane strwożeni
pozostawiliśmy
bez uprawy
27 marca 2021 r.
nieprzystawalność
zapach starości jest
zapachem cierpienia
budzi niesmak i zniecierpliwienie
jak zburzony spokój który
zwiastuje
27 marca 2021 r.
już tu są
późny wrzesień a świerszcze
ciągle śpiewają swoją pieśń więc
powracam do ciepłych sierpniowych
nocy na ulicy szerokiej w cieszynie
w pracowni eli i dobka ze szczęśliwą
basią i ze mną szczęśliwym beztroskich
rozmów o rzeczach najważniejszych o życiu
i o sztuce do wspólnych wypraw na równicę
i ochodzitą pełnego oddechu co przyjemnie
rozrywa płuca i do was kochani danusiu jedna
i druga agato i dorotko jurku jacku i adamie
późny wrześniowy wieczór a
świerszcze ciągle śpiewają swoją pieśń
z trudem bronię się przed pogardą
i lekceważącą wyższością wobec
barbarzyńców którzy już tu są
25 września 2021 r.
w świątyniach
zamiast wsłuchiwać się
w głos długo byłem
recenzentem ludzkiej
ułomności sam będąc
ułomnym
i wiem że trzeba będzie
okupić ten grzech
samolubnej pychy
1 listopada 2021 r.
religiosus
wybrałem sobie ciebie
za przewodniczkę
religio chrześcijańska
mimo iż
nie tłumaczysz wyczerpująco
trójcy duszy zmartwychwstania
i choć
próbowali już wyjaśniać te zagadki
augustyn tomasz swinburne
to ja
za przewodniczkę wybrałem
sobie ciebie o piękna
tajemnico
15 stycznia 2020 r.
[…] W wersach Krzyżana zapisane zostały pytania o tożsamość – skąd pochodzi człowiek i dokąd zmierza, z jakim bagażem refleksji o świecie i o sobie podąża w nieskończoność. Chodzi mu także o tożsamość duchową, o przynależność do wiekuistej przestrzeni. Doświadczenie zdobywane przez lata ma pomóc w odczytywaniu znaków jego drogi, a jest to zarówno ścieżka prowadząca za młyn, gdzie z tatą chłopiec wykopywał dziko rosnący chrzan, jak i trakt myśli odwołujący się do filozofów i mistyków, do autorów, którzy patrzyli krytycznie nie tylko z pozycji egzystencjalnej na „pana ze Stawiska”, lecz także sycili się literackim pięknem jego strof [...].
[…] Uniwersalna definicja poczucia sensu nie istnieje, składa się na nią samotne wędrowanie człowieka wśród innych ludzi, każde osobne istnienie z indywidualnym poczuciem miary i dojrzałości, estetyki i esencji, szlachetności serca oraz z nadzieją dającą szansę na odnalezienie własnego stylu mówienia o rzeczywistości. Potrzebny jest dar równowagi i harmonii, umiejętność wyboru, co ważne bądź nieistotne, co warto zapamiętać, a co odrzucić.
Gdy poeta przysiada na schodach starego domu, przypomina nam, że „mała historia” tworzy i wtapia się w wielką historię świata, że bez niej nic by nie powstawało, nie rozrastało się przez pokolenia „między pędzącym dokąd a osiadłym gdzie”.
Teresa Tomsia
Jan Kaja – obrazy
Bez słów
To było tak dawno, że wiele szczegółów zdążyło mi się ulotnić z pamięci. Ale te zasadnicze pozostały i właściwie po dziś dzień są aktualne. Pierwsze wrażenie po obejrzeniu obrazów Jana Kaji to był podziw dla jego troski o métier, solidną pracę malarską, jakże różną od wszechobecnej wtedy bylejakości i od gadania o „końcu malarstwa”. Ta troska jest stałym punktem twórczego programu Kajii, oznaczającym, że artysta pragnie – na ile to możliwe – oszczędzić odbiorcy zbędnego trudu z identyfikacją przedmiotów-znaków.
Ale forma, jaką się posłużył/posługuje, wydała mi się nieporównywalna ze wszystkim, co można było zobaczyć w ówczesnych salach wystawowych oraz w albumach z reprodukcjami malarstwa krajowego i światowego. Od razu było oczywistym, że takich obrazów nie malował nikt inny; że ich język jest niepodważalnym, osobistym wyróżnikiem twórcy. Patrząc powierzchownie, na siłę można było kojarzyć pewne ich właściwości z nadrealizmem, czy twórczością tych kilkudziesięciu artystów, którym nie wystarcza surowy „realizm”. Ale to tylko w tym sensie, że te obrazy wyraźnie coś komunikowały.
Merytoryczna strona medalu, czyli przesłanie zawarte w obrazach, również była naznaczona indywidualnością autora, choć wyznam, że stanowiła dla mnie problem nieco kłopotliwy. Ich aż nadto prywatny hermetyzm stawiał mnie przed pytaniami, które nie dały się zbyć łatwą odpowiedzią. Z jednej strony, pewnego rodzaju stylizacjami i rysunkowym schematem wpisywały się w idiom groteski. Z kolei sytuacje i tematy sugerowały jakąś teatralność, bo Kaja zdawał się przypisywać duże znaczenie gestom, wyrazom twarzy i pozom przedstawianych postaci. Do tej malowanej pantomimy artysta hojnie dodawał rekwizyty, mające jak gdyby podnieść sens symboliczny przesłania. Ikonografia zdawała się być aluzyjna wobec nieznanych mi kontekstów; sugestywna, Iecz nie całkiem jasna. I tego nie potrafiłem w skali 1:1 przełożyć na pojęcia i słowa. Podziwiałem więc i kręciłem głową.
Dopiero po upływie czasu uznałem (ale czy trafnie?), że tak właśnie manifestuje się poetyckość tych przedstawień, którym może zależy na jednoznaczności, ale się z tym kryją. Zresztą, tytuły obrazów zdawały się potwierdzać takie rozumienie; że są to nierozwiązywalne w gruncie rzeczy szarady, rebusy i inne zagadki. Bo jak pogodzić taki – na przykład – tytuł Zagroda dnia z obrazem przedstawiającym bosonogiego młodzieńca, zasiadającego na podniebnym, choć mrocznym tronie, z którego zwisają pozbawione ciał głowy. Mniejsza tu o inne szczegóły. Napięcie między tytułem a samym obrazem, ale także zawiłość wizualnej metafory, kazały domyślać się pewnej gry semantycznej z ducha dadaistycznego podstępu. Coś podobnego praktykował Marcel Duchamps, ale Kaji, (jeśli się mogę domyślać) duch gry jest zasadniczo obcy.
Tytuły jego obrazów, repertuar detali, dbała wyrazistość nie dają się tak po prostu włożyć w kostium widzenia sennego ani jakiejś przewrotnej alegorii. Ten wspomniany obraz (z roku 1975), obok innych powstałych w tamtym czasie, do dziś pozostają dla mnie nie dającym się zinterpretować komunikatem, który jednak przyjmuję za szczery autoportret duchowy artysty. Tak oto zdefiniował mi się malarski świat Jana Kaji, którego kolejne przejawy na przestrzeni czasu stawiały mnie przed rosnącym podziwem z równoczesną bezradnością. Czułem, że gdzieś jest klucz do tej zagadki. Ale gdzie?
Mimo niełatwych czasów, myślący pozytywnie i oddający się różnym trudnym (bo szalonym) pomysłom, dzielnie wiążący koniec z końcem, Jan Kaja przez cały czas był wzorem malarskiej pracowitości. Jak to bywa w życiu, obok rezultatów iskrzących i pomyślnych, były także rozmaite próby, co do technik malarskich oraz sposobów przedstawiania, nie całkiem udane. Ale tak właśnie należy działać i tę szansę artystyczną wykorzystywał w optymalnym stopniu. Z końcem lat 80. i początkiem 90. jego obrazy zdominowały tematy duchowe, by nie rzec wprost – religijne. W tym czasie maestria warsztatowa Kaji osiągnęła wysoki stopień sprawności. Nie byłby jednak sobą, gdyby ewangelicznymi ikonotypami posługiwał się w sposób dogmatyczny, ściśle według kościelnych kanonów. Sceny religijne są dla niego pretekstem do ujęć wizyjnych, rodem z rejonów prywatnych objawień, więc może i nawet odrobinę nieortodoksyjnych, równie poetyckich jak jego wcześniejsze obrazy. Oto znane mi, (niestety tylko z reprodukcji) Przeistocznie z roku 1991. Na nim, z okaleczonej powierzchni ściany, która już niejedno widziała; spomiędzy odpadłych płatów farby, pęknięć i bruzd, wyłania się zarys postaci świętej, sądząc po aureolii, również podniszczonej, może nawet Syna Bożego, którego najbardziej realistycznymi członkami są dwie dłonie wyciągnięte przed siebie; obie niosące coś, co może symbolizować światłość na równi z miękkością.
Niesposób wątpić w duchową aluzyjność tego obrazu, ale wszystko roztapia się w prowokującej wieloznaczności. Bezcennej, jak mi się wydaje, skoro ten obraz, kiedyś włożony do pamięci, wynurza się z niej raz za razem i podtrzymuje pytanie, na które tak trudno odpowiedzieć językiem słów. Bo – kto wie? – może rację miał swawolny filozof Wittgenstein, mówiąc, że obraz, który można opowiedzieć, nie jest żadnym obrazem. I może po to właśnie istnieją obrazy, by się nie zdawać na daremność pięknych słówek, a o obrazach malarskich najzwyczajniej milczeć.
Henryk Waniek
Maciej Krzyżan
Poeta. Najszczęśliwsze lata dzieciństwa spędził w Kłecku, z którego wyjechał wraz z rodzicami w 1978 roku. Od tamtej pory mieszka w Gnieźnie. Absolwent filologii polskiej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Od roku 2015 należy do bydgoskiego Oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Związany artystycznie z Galerią Autorską Jana Kaji i Jacka Solińskiego w Bydgoszczy. Autor zbiorów wierszy: Okruchy (2008),Tymczasem wracam do swoich (2011), In tempus praesens (2013). Rekolekcje, czyli zapiski z trzeciego piętra (2013), Poezja (nie)hermetyczna i podobne rytmy, czyli idąc dalej (2015), Tęsknota. Wybór wierszy (2017), Duszyczka (2019), 33 wiersze albo powidoki (2021), całkiem INNY WYBÓR wierszy (2022).
Jan Kaja
Urodzony w 1957 r. w Bydgoszczy, malarz, fotograf, wydawca. Od 1979 r. wspólnie z Jackiem Solińskim prowadzi Galerię Autorską oraz wydawnictwo. Na początku lat 80. XX w. realizował projekty konceptualne (plakaty – odezwy. Jest autorem kilkudziesięciu wystaw indywidualnych. Uczestniczył w wielu wystawach zbiorowych. Dokumentacja działalności Galerii Autorskiej i dokonania jej twórców eksponowane były w różnych ośrodkach w kraju: Bydgoszcz, Gdańsk, Sopot, Toruń, Warszawa, Łódź, Kraków, Lublin, zagranicą: Paryż, Rzym, Pradze, Tokio i Edynburgu. Autor cykli malarskich m.in.: „Postacie ezoteryczne”, „Bramy”, „Droga Krzyżowa”, „Droga do Betlejem”. Jego obrazy oparte na relacji między twarzą i dłońmi stanowią swoisty jednoosobowy teatr. Malarz traktuje twórczość jako powrót do stanu spontaniczności, by dzięki niej odkrywać człowieka w całej jego prostocie wyrazu i jednocześnie duchowej głębi. Otrzymał m.in.: Nagroda na Biennale Sztuki Sakralnej w Katowicach (1993), Medal za Twórczy Wkład w Kulturę Chrześcijańską (2002). Medal Prezydenta Miasta za szczególne zasługi dla Bydgoszczy (2004 i 2014), Bydgoską Nagrodę Strzały Łuczniczki za wydanie Książki Roku (2005, 2007, 2009 i 2011) Nagrodę Ryszarda Milczewskiego-Bruno „Gaśnica terenowa” (2007) odznakę honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej” (2015), Nagrodę Artystyczną Prezydenta Miasta Bydgoszczy (2018), MEDAL 100 – LECIA ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOSCI (2018), Brązowy Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2019) oraz Medal Kazimierza Wielkiego (2023).