20.06.2021

autorska.pl

ŻYCIE W UKRYCIU – odsłona 63, Maciej Krzyżan, Jan Kaja

Maciej Krzyżanpoezja

wspomnienie

przyjemny zapach świeżo
smołowanego płotu który
wyznacza granice tego
co dozwolone i

szczenięca kryjówka w pełnych
życia królestwach nieznanego
nam jeszcze Linneusza

pamiętam
nie trzeba było niczego
więcej do szczęścia

 

olśniony

jest piąta rano
wiele lat temu

nastoletni wracasz z
nocnego jam session -

nagle -

olśniony żywiołem
słonecznego przebudzenia

 

wyjawione, wysłuchane, ze snu

jaka jest prawda
o twojej duszy
w tę odległą
sierpniową noc
z pełnią księżyca
muskającą górskie granie

wasza towarzyszka
Tereska-niejadek
(jedno jabłko w trakcie
całodniowej wędrówki)
już odtransportowana
rzadką o tej porze okazją

zostało was dwóch
na opustoszałym szlaku
z dala od schroniska

więc jaka jest prawda
o twojej duszy po tylu
latach wspólnych wypraw
w tamte podniebne okolice

co wybierzesz w tę
pełnię nocy dawno
za granicą dnia

 

trach bach

trach
bach

dane osobowe
tracą ważność -

imię nazwisko
miejsce zamieszkania

trach
bach

nie ma
właściciela

tylko znak zapytania
na nieboskłonie

 

duszyczka

z Thomasa Stearnsa Eliota

od momentu poczęcia mozolnie
aż po kres samotności

muskana śmiertelnym oddechem
z wiatykiem na drogę
powraca w rękę z której

wypadła

 

pierwsza komunia

czyż mogłeś przypuszczać wtedy
w dzień pierwszego wniknięcia
w twoje serce

czyż mogłeś przypuszczać że po
niewinnych miesiącach przyjaźni
znajdziesz się tak blisko Ukrytego

czyż mogłeś wówczas przypuszczać
w jak mroczną noc uciekniesz po latach

jakże daleko od brzemiennej
wspólnoty wiernych pokoleń

25 maja 2018 r., po 43. latach

 

joni mitchell, ciało i szron

niedzielny wieczór
joni mitchell śpiewa
delikatnie how do you stop
z płyty turbulent indigo

w sąsiednim pokoju
za przymkniętymi dyskretnie
drzwiami basia nieco się
tego wstydząc uprawia
gimnastykę i walczy o
sylwetkę godną akceptacji

tymczasem ja z zapartym tchem
badam w sobie przyswajalność
wierszy joachima sartoriusa
tykających szronem -

tik tak tik tak tik tak
po trzykroć
tak

 

upalny maj 2018

na naszym balkonie
żółte i błękitne prymulki
spalone upalnym słońcem

lubię ten balkon
szczególnie rześką
późną nocą z nakrapianym
niebem i ciszą wokoło

lubię tę ciszę przerywaną
jedynie ptasim kwileniem
i subtelną prośbą basi -

chodź połóż się
obok

 

zachód słońca

rozstąpiły się burzowe
chmury i niebo nad
miastem płonie

jakby

chciało spopielić całe
zło mijającego

dnia

 

przechadzka

kawiary* - najbliższa
okolica otwiera się przed
nami w to słoneczne
i ciepłe popołudnie -

oto mijamy różową
aleję migdałka trójklapowego
pulsującą delikatnie

dalej tuż przy ścieżce smukłe
i dostojne skrzypy polne które
proszą się o spojrzenie

i wreszcie oniemiali w zachwycie
parę urokliwych mandarynek
w tym przydrożnym cieku
nieopodal fabryki okien

zwyczajna przechadzka
zapisana w albumie
nowo narodzonej
pamięci

*Kawiary – osiedle w południowo-wschodniej części Gniezna

 

smołdziński las

baza na wzgórzu a nad łąkami
nisko lewitujące bociany

cykanie świerszczy w trawie
i brzęczenie pszczelego roju
w sędziwym dębie strażniku
spokojnego snu

i nas dwoje wędrowców
w poszukiwaniu ucieczki
od miejskiego gwaru

samotna latarnia w czołpinie
z widokiem na wydmę
czołpińską łaskawą jedynie
dla piaskownicy zwyczajnej
i wydmuchrzycy piaskowej

tylko tyle albo aż tyle
życia oraz szum morza
kojący rany po złych dniach
o których chcemy zapomnieć

rozpierający piersi dotyk
szczęścia

wakacje 2018

 

zawsze pytajnik

pamięci Tadeusza Różewicza

skąd szatan i
unde malum
panie tadeuszu

skoro wszystko
boską ręką stworzone
było dobre

teraz

coraz częściej
nie ma boga

więc czyim jest
dziełem ta siła fatalna
naszej wolności

 

z kroniki rodzinnej

dziadek florian 1943 majdanek
babka halinka żyła jeszcze
sześćdziesiąt lat i pozostała wierna mężowi

dziadek tadeusz 1976 leżajsk
babka helenka żyła jeszcze
dwadzieścia pięć lat i także w jej
życiu nie było innego mężczyzny

halinka i helenka umierały jako
dziewięćdziesięcioletnie starowinki

po cichutku odchodziły od nas do swych
mężów wypatrujących ich powrotu
zapewne już z lekkim zniecierpliwieniem


obietnica

w twoim poczęciu
jednako zapisane

obietnica poranka i
zapowiedź zmierzchu

pomiędzy

niczym gliniane naczynie
wypali się twój ślad

 

majdanek, czyli wiara wystawiona na próbę

nigdy się nie dowiesz
jak umierał florek
zamknięty w baraku
na zgwałconej ziemi
w pasiaku za drutami

nigdy się nie dowiesz
czy myślał wówczas
o żonie i dzieciach
czy o pokoleniach
które będą z niego

nigdy się nie dowiesz
czym były strach i ból
czym codzienny dotyk
śmierci aż po nieistnienie

nigdy się nie dowiesz
jak umierał florek

 

god bless the child

za ścianą
billie holiday śpiewa
god bless the child

a u naszych dzieci często
wbrew i często mimo Boga

posłuchaj
jak pięknie
billie holiday śpiewa
god bless the child

 

chrzest

nad wodą wielką i czystą
narodziłem się prawdziwie

z wody wielkiej i czystej
wyszedłem nieskalany

słowem

dopiero posunięty w latach
wziąłem próżny język za dobrą

monetę

 

muzyka wieczorem

pamięci Jarosława Iwaszkiewicza

wkrótce nadejdą chłody
a bzy i jaśminy obumrą

i znów trzeba będzie
czekać aż odkwitną

nawet i bez ciebie poeto
nawet i bez ciebie

* * *

Duszyczka pojawiająca się w nowych wierszach Macieja Krzyżana bardzo chciałaby być duszą dorosłą, należycie uformowaną, dojrzałą do poznania Boga, w konsekwencji zaś – do zbawienia. Ma na to poważną szansę, choć na razie widzimy ją w drodze do celu. Użycie deminutivum kojarzy się początkowo z przedśmiertną, melancholijną apostrofą cesarza Hadriana „animula, blandula…”. Jednakże bezpośrednią inspirację czerpie poeta z wiersza Eliota przedstawiającego animulę jako byt tyleż swobodny, co pobłąkany w doczesnym bytowaniu, ukojony dopiero w chwili, kiedy świat opuszczając, opatrzona wiatykiem wraca do swego. Zdeterminowaną genetycznie sekwencję ziemskiego życia podmiot poezji Krzyżana rozpoznał od dawna; teraz, ku własnemu i czytelnika pouczeniu tak ją definiuje:

w twoim poczęciu
jednako zapisane


obietnica poranka i
zapowiedź zmierzchu

pomiędzy

niczym gliniane naczynie
wypali się twój ślad

(obietnica)

Więc nie serce, nie czujnie sceptyczny umysł, ale właśnie duszyczka jest dla Krzyżana tym, co nasz byt określa. Do jej nikłości użycie zdrobnienia pasuje jak ulał. Że mało okazała, nie znaczy, iż nieważna. Przeciwnie – tak ważna, że zasługuje na anielską interwencję, gdy grozi jej realne niebezpieczeństwo (zob. ocalony). Cudowny ratunek podmiot rozpoznaje natychmiast jako łaskę lub dar. Identyfikuje ją od razu, spontanicznie, prawie instynktownie. Zapewne się nie myli. Wystarczy bowiem wziąć do ręki reprezentatywny dla twórczości gnieźnieńskiego poety wybór Tęsknota[5], aby się przekonać, że jego tekstowe „ja” od dawna potrafi przyjmować dary i wypowiadać za nie szczerą wdzięczność. Jeśli nie wprost, to drobnym, acz wyraźnym napomknieniem, wzmianką o swojej reakcji czy stanie uczuciowym. Wdzięczny, więc przychodzą do niego nowe dary; do nastoletniego zachwytu budzącym się dniem (olśniony) dołącza niedzielny wieczór spędzony na lekturze z łagodnym jazzem w tle (joni mitchell, ciało i szron), zaproszenie do małżeńskiej bliskości (upalny maj 2018), wytchnienie w smołdzińskim lesie. Było tym darem także pożegnane już szczęśliwe dzieciństwo w wielkopolskim Kłecku. Darem darów pozostaje nazwana tutaj wprost komunia ustanawiająca świetlistą wspólnotę z Bogiem (agape). Na darach tych można zbudować wiele – właściwie wszystko, cały ład egzystencji, zwłaszcza że do moralnego DNA podmiotu poezji Krzyżana przynależy także umacniający przykład, który w swoim wytrwałym wdowieństwie dały jego wierne przodkinie zamordowanym lub zmarłym mężom (z kroniki rodzinnej).

Z takiej mocy darów, z umiejętności ich przyjmowania, rodzi się wiara. Tym bardziej zdumiewa, że poeta uważa ją za akt bez reszty irracjonalny, za „szaleństwo / pozbawione rozumowego // sensu”; gdzie indziej zaś zastanawia się:

a co jeśli Boga
nie ma i

daremny ten trud
ewangelicznej mowy

nie wiem
nie mam pewności
pozostaje ryzyko
wiary

(ryzyko)

Liryczne „ja” Krzyżana byłoby gotowe zaryzykować swą wiarę w Boga, którego przymiotem pozostaje całkowita odmienność od obiegowych czy uproszczonych wyobrażeń, w bóstwo doskonale wolne i nie pozwalające się światu „obłaskawić / wspólną wieczerzą / w miejscu postoju”. W tym wyimku z wiersza trawienie świata pobrzmiewa echo rozczarowania, przeżywanego przez uczniów uchodzących z Jerozolimy do Emaus, streszczające się w słowach „A myśmy się spodziewali…” (Łk 24,21). Pokorna wiara każe przyjąć Boga ze wszystkimi jego paradoksami – przede wszystkim z jego sprawiedliwym miłosierdziem oraz miłosierną sprawiedliwością (zob. deus ex machina). W porządku wiedzy o poetyckiej teologii Krzyżana dałoby się może nawet postawić hipotezę, że właśnie w pogodzeniu sprawiedliwości z miłosierdziem najpełniej objawia się absolutna istota Boga. Dotykamy tu już kategorii filozoficznych, co jest o tyle uzasadnione, że Maciej Krzyżan otwarcie przyznaje się do dialogu z myślą Józefa Tischnera czy Lwa Szestowa, aczkolwiek odwołując się od idei tego drugiego, wolno chyba stwierdzić, że teologicznie poeta sytuuje się bliżej Jerozolimy niż Aten. Bóg pojmowany antyracjonalnie pozostaje także trudny do zaakceptowania dla tych, którzy woleliby rozwiązania proste, bardziej „dzisiejsze” (por. god bless the child). Wiara, nawet bardziej niż z przekonaniami, wiąże się z określoną postawą. W momentach wewnętrznego chaosu wymaga stanowczości (opętanie). Nie omija także kwestii trudnych – zagadnienia autentyczności (maski) lub rzeczy nazywanych ogólnie ostatecznymi (śmiertelne). Niechże nas nie zmyli lekkość tonu, z jaką opisuje poeta nagłe a niespodziewane rozstanie z życiem (trach bach); wszak o tym zdarzeniu na razie można powiedzieć tylko tyle, iż po uchwytnych znakach czyjejś obecności potwierdzonej danymi osobowymi, pozostaje „tylko znak zapytania / na nieboskłonie”.

Pomieszczone w Duszyczce wiersze zwykle zwięzłe, skrótowe, ciekawie wpisują się w model liryki medytacyjnej. Stąd mogą okazać się zajmujące dla tych, którzy wyłączywszy się chociażby na moment ze swego powszedniego zabiegania chcieliby w chwili skupienia powrócić do aksjomatów uświadamiających kierunek i cel istnienia.

Piotr Wiktor Lorkowski, Augustyńska lekcja. Aksjomaty wiary,
„Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 37

Jan Kaja – obrazy

 Malarstwo Jana Kaji

 (…) nie sposób nie odróżniać malarstwa Kajii pośród dokonań innych twórców. Kaja ma swój język, dykcję, tematy i klimat – niepowtarzalne i jedyne. W czym rzecz?

Ten znamienity malarz prezentuje przede wszystkim ludzkie postacie – bawiące się dziecko, kobietę przygotowującą jakiś posiłek, mężczyznę zadumanego. Postaci te umieszcza w najzwyklejszych wnętrzach, drewniane drzwi i ściany, okno, a za nim zarysy krajobrazu.

Słusznie powiada ksiądz Sochoń o tej tematyce obrazów Kaji: „Ciało w rozpoznaniu Kaji nie stanowi zasłony; jest przezroczyste w tym znaczeniu, że niczego z egzystencjalnych doświadczeń nie przekłamuje, nie skrywa ani nie niszczy, zwłaszcza swej bezradności i bezsilności. Zaprasza natomiast do współmyślenia, współodczuwania z tym „doświadczeniem”, jakie sugeruje dany obraz.”

Niezwykłym osiągnięciem tego artysty jest to, że jego w zasadzie realistyczne malarstwo, jest jednocześnie metafizyczne. To co się na obrazie dzieje, odbywa się w realności, pospolitości wręcz, a jednocześnie jest transcendentne i właśnie metafizyczne. Niczym niderlandzcy mistrzowie, Kaja maluje zwykłych ludzi w sąsiedztwie doczesności i wieczności. Kaja wytwarza pewien klimat, który narzuca się widzowi. Udane uwagi o tym malarstwie zamieścił Marek Kazimierz Siwiec w wierszu „Warto? W jesiennie popołudnie Jana Kaji”:

Kobieta układa na stole przyniesione owoce
czy też zbiera do torebki?
(…)
Nie wiemy. A jeśli nie wiemy, to i czas nie płynie
(…)
Może być czasem w tę i w drugą stronę.
Czyli raczej chwilą wstrzymaną
przed pędem przemijania”

(Warto? W jesienne popołudnie Jana Kaji”)

No, właśnie, o czas tu idzie, o styk wieczności i doczesności, o celebrowanie chwili, o obietnicę jakiejś doczesnej wieczności.

Niżej podpisany zatytułował swój debiutancki tomik poezji „Czasowo nie ma wieczności”. Rozumowałem wówczas tak – upływ czasu niweczy ludzkie roszczenia do wieczności. Kaja pochwytuje chwilę ludzkiego bytowania i czyni ją wieczną. Czas, jak powiadają, w takiej chwili staje w miejscu. I Kaja osiąga zadziwiający efekt. Otóż nie podejmując tematyki sakralnej, tradycyjnych motywów religijnych, czyli, na przykład, męczeństwa Chrystusa, Ostatniej Wieczerzy itd., mamy do czynienia z malarstwem religijnym i kontemplacyjnym. To jest opowieść o powszedniej, codziennej religijności zwykłych ludzi i samego autora. Kaja nie zostawia bohaterów swoich obrazów osamotnionych wobec śmierci, czy zła. Malarz wręcz wyraża pewną troskę wobec swoich bohaterów. On, demiurg tego malarskiego świata, chce ocalenia i spełnienia swych postaci. Spełnienia w danej chwili i w oczekiwanej wieczności – i chwila jest tu częścią wieczności. No, bo jakże inaczej – tu i teraz przechodzi w tych obrazach płynnie w zawsze i wszędzie. Wzruszający jest wręcz efekt spokoju i wyciszenia w pochwytywanym przez Kaję we wielu obrazach, owego procesu przenikania się doczesności i wieczności.

Jeśli zestawić ze sobą i potraktować jak klatki filmu obrazy Kaji, to otrzymamy film o ludzkiej doczesnej wieczności, swoisty balet tu i teraz oraz tam i wszędzie.

(…) Kaja stwarza rzadką w dzisiejszej sztuce okazję do zadumy nad naszym życiem, przecież życiem zwykłych ludzi.

Krzysztof Derdowski

Jan Kaja
Zbigniew K.
2015
Jan Kaja
Krzysztof D.
2018
Jan Kaja
Mieczysław F.
2019
Jan Kaja
Konstanty Gałczyński
2011
Jan Kaja
Adam D.
2017
Jan Kaja
Wskrzeszenie córki Jaira
1989
Jan Kaja
Przeczuwanie
1991
Jan Kaja
Lekki podmuch
1993
Jan Kaja
Przesiewanie
2008
Jan Kaja
Przez chwilę
1996
Jan Kaja
Grudniowy poranek
2016
Jan Kaja
Przed podróżą
2015
Jan Kaja
Chwila
2011
Jan Kaja
Mały świat
2011
Jan Kaja
Studnia
1998
Jan Kaja
Połowa obrazu
1998

Maciej Krzyżan

Poeta. Najszczęśliwsze lata dzieciństwa spędził w Kłecku, z którego wyjechał wraz z rodzicami w 1978 roku. Od tamtej pory mieszka w Gnieźnie. Absolwent filologii polskiej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.  Od roku 2015 należy do bydgoskiego Oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Związany artystycznie z Galerią Autorską Jana Kaji i Jacka Solińskiego w Bydgoszczy. Autor zbiorów wierszy: Okruchy (2008),Tymczasem wracam do swoich (2011), In tempus praesens (2013). Rekolekcje, czyli zapiski z trzeciego piętra (2013), Poezja (nie)hermetyczna i podobne rytmy, czyli idąc dalej (2015), Tęsknota. Wybór wierszy (2017), Duszyczka (2019), 33 wiersze albo powidoki (2021), całkiem INNY WYBÓR wierszy (2022).

,

Jan Kaja

Urodzony w 1957 r. w Bydgoszczy, malarz, fotograf, wydawca. Od 1979 r. wspólnie z Jackiem Solińskim prowadzi Galerię Autorską. Na początku lat 80. XX w. realizował projekty konceptualne (plakaty – odezwy. Jest autorem kilkudziesięciu wystaw indywidualnych. Uczestniczył w wielu wystawach zbiorowych. Dokumentacja działalności Galerii Autorskiej i dokonania jej twórców eksponowane były w różnych ośrodkach w kraju: Bydgoszcz, Gdańsk, Sopot, Toruń, Warszawa, Łódź, Kraków, Lublin, zagranicą: Paryż, Rzym, Pradze, Tokio i Edynburgu. Autor cykli malarskich m.in.: „Postacie ezoteryczne”, „Bramy”, „Droga Krzyżowa”, „Droga do Betlejem”. Jego obrazy oparte na relacji między twarzą i dłońmi stanowią swoisty jednoosobowy teatr. Malarz traktuje twórczość jako powrót do stanu spontaniczności, by dzięki niej odkrywać człowieka w całej jego prostocie wyrazu i jednocześnie duchowej głębi. Otrzymał m.in.: Nagroda na Biennale Sztuki Sakralnej w Katowicach (1993), Medal za Twórczy Wkład w Kulturę Chrześcijańską (2002). Medal Prezydenta Miasta za szczególne zasługi dla Bydgoszczy (2004 i 2014), Bydgoską Nagrodę Strzały Łuczniczki za wydanie Książki Roku (2005, 2007, 2009 i 2011) Nagrodę Ryszarda Milczewskiego-Bruno „Gaśnica terenowa” (2007) odznakę honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej” (2015), Nagrodę Artystyczną Prezydenta Miasta Bydgoszczy (2018), MEDAL 100 – LECIA ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOSCI (2018) oraz Brązowy Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2019).