6.06.2021

autorska.pl

ŻYCIE W UKRYCIU – odsłona 61, Hanna Kacewicz-Sygidus, Jakub Kaja

Hanna Kacewicz-Sygidus – poezja

Ściana

Kochali ją
Oczywiście
Jak wszystkie swoje dzieci
To bojaźliwe nieśmiałe dziecko
Kapryśne przy jedzeniu
Płaczące z byle powodu
A najbardziej wtedy
Gdy posądzano ją o coś
Czego nie zrobiła
Do dziś nie zapomni
Jak stała zapłakana
We wspólnej ubikacji
Gdzie córka sąsiadki
Postawiła ją pod ścianą
Z wulgarnymi napisami
No przyznaj się że to ty
Przypomniała jej to po latach
Nie pamiętała
Teraz stoję pod ścianą
Białą jak śmierć

 

Obiad z Vermeerem

Kiedy kroi czerwoną cebulę
Marchew
Seler
Sieka kapustę i delikatną pietruszkę
Przypomina sobie
Pierwsze sekwencje filmu
„Dziewczyna z perłą”
Vermeer
To jej ulubiony malarz
Lubi też „Mleczarkę”
Która od wieków nalewa z dzbanka
To samo mleko
I „Dziewczynę czytającą list”
Dawno go nie dostała

 

Marzenia

Godzina piąta rano
Gdzieś za torami w małym gospodarstwie
Pieje kogut z karmazynowym grzbietem
Kukułka z pobliskiego lasu zakukała
Trzy razy potem cztery a za trzecim razem
Trzynaście albo czternaście
Chyba pomyliła się w rachunkach
Wiosna kwitnie majowo
Bzem konwaliami
Idzie zamaszyście
Rozpychając się łokciami
Czasem mgliście się zamyśli
Ale już podnosi smyczki traw
Do pierwszej radości poranka
A tu domowe ścieżki
I zagubione kroki
Które dojść do siebie nie mogą
Marzenia w snach w chmurach
Niebotyczne

 

Nigdy wcześniej

Nigdy wcześniej tak nie tęskniłam
Za podwórkiem dzieciństwa
Nie było studnią wśród kamienic
Oddychało zielenią brzozą bzem
Akacją kasztanem i śnieguliczkami
Bzyczało od opasłych bąków
Zanosiło się od gdakania kur
I piania kogutów jeśli wstało się rano
Nigdy wcześniej
Nie śniła mi się tak często matka
Siostry ojciec brat zagubiony
W dziecięcej pamięci
Leżący na długim prostokątnym stole
Przy którym potem jedliśmy
Niedzielne rosołowe obiady
I ten drugi zagubiony w świecie
W którym nie było dla niego miejsca
Nigdy wcześniej

 

Trydencka jesień

Tego roku jesień w Trydencie
Jest dojrzalsza o kolor cynobru
Pomarańcze mają smak późnego deszczu
W oknach smutnieją pelargonie
Choć jeszcze wzrusza je przez chwilę
Anemiczne słońce
W nurcie Adygi przegląda się właśnie
Kolejne stulecie
Przemknęło jak mgnienie oddechu
Nawet oczy nie zdążyły się zdziwić
A serce nie zadrżało
I nie skoczyło do gardła
A jeszcze wczoraj śpiewał tu ogień
I mogłabym przysiąc
Że słyszę pośpiech głosów

 

Na chwilę przed świtem

Przecież umiemy milcząc
Rozmawiać o miłości
Tak jak rośliny przesadzane wielokrotnie
W czasie pniemy się obok siebie
W coraz wyższe niebo oddychając
Tym samym światłem i powietrzem
Barwa twojego głosu
Jest zawsze obiecująco żywa
A moje słowa przypominają często
Chrzęst pękającej skorupki
A palce mam blade i zimne
Jakby zabrakło dla nich jednego
Płomienia krwi więcej
Dotykasz mojego czoła
Gaśnie na nim gwiazda pierwszej śmiertelności
Jest tak cicho że słyszę jak płynie twoja krew
Jestem jesteś za chwilę przyjdzie świt

 

*

Kiedy
Znieruchomieje w nas przestrzeń snu
A światło w oknie pojawi się
Tak nagle jak błysk flesza
W sennej uliczce
Wtedy odnajdziemy w sobie
Wszystkie miejsca
Do których biegliśmy
Wytrąceni z czasu
Uchwyceni w kadrze
Skazani na miłość
Z ciszą na ustach
W trwodze po kolana
Wtedy czas nas opowie
Iglastym znakiem
W pół oddechu w pół serca

 

Wieczór autorski

Jak powstaje wiersz?
Proszę pana to trudne pytanie
Ilu poetów tyle odpowiedzi
Nigdy nie wiadomo
Co komu przyjdzie do głowy
Urywa się z uwięzi i jest jak niemy krzyk
Albo chrzęst cienkiej skorupki
Zapłonie zawstydzi się zamyśli
Zanim znajdzie swoje miejsce
W czarnej kaligrafii znaków
Zadziwi się że aż tak i tylko tyle
A czasem bywa i tak
Że wiersz przychodzi i odchodzi
Zostawiając za sobą ścieżkę myśli
Szuka słów kluczy i kluczy między wersami
Rodzi się w cieniu
I w spływającym strumieniu ciszy

 

Poetka na ostrym dyżurze

Kiedy ukazała się poprzednia odsłona „Życia w ukryciu” z wierszami Hanny Kacewicz – Sygidus, zaraz odezwały się głosy: skąd taką dobrą poetkę wydobyliście na dzienne światło, z jakich podziemi niepamięci? Internet nic prawie nie podpowiadał, co w czasach dzisiejszych niektórych czyni bezradnymi. Ale są jeszcze inni, co mieli to szczęście, że długo żyją i pamiętali debiut książkowy Hanny Kacewicz – Sygidus „Ostry dyżur ciszy”, Wyd. Łódzkie 1987, pojawiające się to nazwisko na łamach literackiej prasy, wśród zwycięzców rozmaitych i wcale niepoślednich konkursów: „Piastowskiego Lata Poezji”, „Listopada Poetyckiego”, „Warszawskiej Jesieni”, czy też „Ogólnopolskiego Festiwalu Poezji ( Łódź 1985), gdzie nagrodą było właśnie wydanie debiutanckiego tomiku. Z tego co wiem, o włos nie przypadł autorce laur w konkursie K. Iłłakiewiczówny na najlepszy debiut roku, bo jak wieść gminna niesie, w mieszczańskim Poznaniu nie było dostępu do książek wydanych w dalekiej Łodzi. Wygrała wtedy Iwona Pokora tomikiem „Dla ciebie otwarte drzwi”, Iskry 1987 i następnie zamilkła poetycko podzielając los podobny H. Kacewicz – Sygidus. Bo ta jeszcze wydrukowała świetne wiersze na łamach „Czasu Kultury”, na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, później zajęła się dziennikarstwem kulturalnym, potem pracą w bibliotece i też zgasła. Nieżyczliwy Poznań nie hołubił nigdy swoich poetów i poetek. Przygotowany do wydania tom wierszy pozostał w szufladzie. Ale z nauki chrześcijańskiej wiemy przecież, że kto wierzy, żyć będzie i z martwych wstanie. I tak jest też w przypadku H. Kacewicz – Sygidus. Blok wierszy w „Toposie” 5/6 2020, pierwsza odsłona „Życia w ukryciu”, dalsze spodziewane publikacje i zbliżające się wydanie drugiego, po latach przerwy, tomu wierszy, to tegoż powrotu zapowiedzi. W oczekiwaniu na ich pełne zaistnienie, warto przybliżyć problematykę wierszy H. Kacewicz – Sygidus. Będzie to jakby spóźniona recenzja jej debiutu, której wtedy- znający autorkę ze środowiska młodoliterackiego, różnych spotkań, czy występowania razem na łamach pisma „Tytuł”- nie napisałem i już nie wiem dlaczego. „Gotowa do skoku pantera”- jak zatytułował swoje omówienie jej debiutu jeden z krytyków, mogłoby sugerować jakąś drapieżność tych wierszy, ale to była raczej zachłanność na smak życia, bo były to w dużej mierze wiersze szpitalne, co i tytuł tomiku jakby sugeruje. To szpitale nocą pełnią ostry dyżur i jeśli noc bywa ciszą, to rozdzierana jest sygnałami karetek zwożących tych, których życie stanęło na krawędzi. To spiętrzenie słów o ostrym dyżurze i ciszy, buduje napięcie, a jedyna dedykacja w tomiku dotyczy lekarza. W wierszach o tej ciszy wiele: „ …trwa cisza” (str.11), „… a strach ciszą uderzał do głowy” (str.12), „Myśli coraz częściej/ polują na ciszę” (str.15), „…białym kosturkiem ciszy” (str.18), „…odjęto od ust ciszę” (str.20), „ …z transfuzji ciszy” (str.34), „Po wszystkim jest cisza” (str.35), „…usłyszałeś ciszę” (str.36). To tylko cytacje z pierwszej części tomiku. Widać, że poetka konsekwentnie nasycała swoje wiersze metaforyką związaną ze słowem cisza. Było też wokół tego budowanie wierszy o milczeniu, mówieniu, krzyku, o rozmowie. W części drugiej do głosu dochodzi codzienność, wiersze domowe, o narodzonym synku, które łagodzą tamte ostre tony. To uspokojenie, którymi są te chwile obecności. Rozpoczyna tomik jednak wiersz „List”, zaproszenie do miłości:

Jeśli przyjedziesz
jeśli przyjechać zechcesz
jeśli pozwoli ci
serce głowa żołądek i nerwy
powiem ci
że sny mam spokojne i dziwne
jest smutno
jest dobrze
niedawno spadł śnieg
(…)

A zarazem to zaproszenie wystosowane do czytelnika, kończy się jakby zapowiedzią tych następnych wierszy szpitalnych, zapowiedzią bo:

…słońce w pokoju
choruje na anemię

Ostrząc sobie apetyt na dalszy ciąg, na lekturę nowych wierszy Hanny Kacewicz – Sygidus, oczekiwać będziemy na jej zapowiadany tomik jako kolejne uzupełnienie „generacji źle obecnej”, jak nazwał ją krytyk Wojciech Kudyba, urodzonych w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, określanych na starcie jako „Nowe Roczniki”, ciągle jeszcze uzupełnianej nowymi odkryciami, jak tom „Pan Amo prosi o głos” Marka Rapnickiego, jak tych którzy jeszcze ujawnią się niebawem.

Krzysztof Grzechowiak

Jakub Kaja – fotografia

Fotografie Jakuba Kaji stanowią wyraz fascynacji światem natury i jednocześnie światem aglomeracji miejskiej. Rezultatem tej dwubiegunowej postawy są staranie przemyślane fotogramy, w których człowiek i jego otoczenie stają się jednością. Umiejętność dostrzeżenia urody otaczającego nas krajobrazu i wędrujących w nim ludzi wymaga szczególnej wrażliwości. Wnikliwy obserwator w pozornie „zwyczajnym” pejzażu, miejscu naszych codziennych przechadzek, może odnaleźć niezwykłą feerię barw i kształtów, spoglądając z uwagą, może stać się świadkiem sytuacji, wartych zapamiętania. Zdarzenia sfotografowane z reporterskim zacięciem zyskuję nowy kontekst. Jakie miejsce zajmuje tam człowiek? Czy jest tylko przechodniem wpisanym w otoczenie? Czy może w tych ujęciach kryje się treść o wiele ważniejsza? Autor zdjęć pozostaje bezstronnym obserwatorem, jakby celowo milczał sugerując tylko, że warto na chwilę zatrzymać się, popatrzeć i pomyśleć. Odnalezienie intrygującej treści w prezentowanych ujęciach jest twórcze, jeżeli zmierza ku nowemu spojrzeniu. W ten sposób spontaniczne doświadczenie natury prowadzi do oczywistej refleksji: to, co pozornie znane w dużym stopniu zależy od tego, kto patrzy i fotografuje. Jakub, eksponując wybrane fragmenty – „detale” rzeczywistości, stara się odnaleźć i zapisać to, co wydaje się być znaczące – ma istotny przekaz. Artysta, wrażliwy na ukryte piękno (nie zawsze oczywiste), traktuje świat jako księgę pełną ukrytych symboli, próbując dostrzec w nim jakości metafizyczne. Poszukując wartości duchowych, wyraża swój podziw dla tego, co „najzwyklejsze”. Konfrontując nas z miejską powszedniością, skłania do refleksji nad własnym miejscem w otaczającym świecie. Fotografie Jakuba Kaji otwierają inną perspektywę oglądu tego, co dotychczas wydawało się nam na pozór bliskie i znajome. Pozwalają spojrzeć inaczej, trochę z dystansu, na świat ludzkich trosk, ujawniając wagę oraz wartość rzeczy i zjawisk, na co dzień często niedostrzeganych.

Mateusz Soliński

Jakub Kaja
Sztuka latania
2007
Jakub Kaja
Ukryte miasto 8
Jakub Kaja
Ukryte miasto 7
Jakub Kaja
Ukryte miasto 6
Jakub Kaja
Ukryte miasto 5
Jakub Kaja
Ukryte miasto 3
Jakub Kaja
Ukryte miasto 2
Jakub Kaja
Ukryte miasto 1
Jakub Kaja
Adresy 3
Jakub Kaja
Adresy 2
Jakub Kaja
Adresy 1
Jakub Kaja
Wnętrze 9
Jakub Kaja
Wnętrze 8
Jakub Kaja
Wnętrze 7
2015
Jakub Kaja
Wnętrze 6
2015
Jakub Kaja
Wnętrze 5
Jakub Kaja
Wnętrze 4
2015
Jakub Kaja
Wnętrze 3
2015
Jakub Kaja
Wnętrze 2
2015
Jakub Kaja
Wnętrze 1
2015
Jakub Kaja
bez tytułu

Jakub Kaja

Urodzony w 1982 w Bydgoszczy. Absolwent Akademii Krakowskiej na Wydziale Malarstwa o specjalności grafika użytkowa oraz Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku na Wydziale Grafiki o specjalności fotografia. Pasjonat fotografii ulicznej, plakatu, grafiki i designu. Z zamiłowania podróżnik i sportowiec. Na co dzień szczęśliwy mąż i tata. Zdobywca 1 miejsca oraz specjalnego wyróżnienia w ogólnopolskim konkursie na plakat z okazji 90-lecia Banku PKO BP. Uczestnik wystawy konkursowej 23 Międzynarodowego Biennale Plakatu w Wilanowie, 26 MBP w Warszawie oraz IV Biennale Plakatu Społeczno-Politycznego w Oświęcimiu. Laureat 1 nagrody w ogólnopolskim konkursie na plakat z okazji 100-lecia Odzyskania Niepodległości przez Polskę.

,

Hanna Kacewicz-Sygidus

Urodzona w 1955 r. w Łodzi. Ukończyła polonistykę na Uniwersytecie Łódzkim. Od 1980 r. związana z Poznaniem. W latach 90. dziennikarka lokalnej prasy. Od 1998 r. bibliotekarka w jednej z filii Biblioteki Raczyńskich (obecnie na emeryturze). Debiutowała w 1975 r. w łódzkich „Odgłosach”. Wielokrotnie nagradzana w ogólnopolskich konkursach poetyckich. W 1987 r. ukazał się jej debiutancki tomik poezji „Ostry dyżur ciszy”. Publikowała wiersze w takich czasopismach, jak m.in.: „Radar”, „Nurt”, „Czas Kultury”, „Fakty”, „Poezja”, „Okolice”, „Integracje”, „Miesięcznik Literacki” i w almanachach: „Którzy pamiętali słońce” (Poznań, 1981), „Przedpole” (Poznań, 1986) oraz w „Almanachu jednego wiersza (tekstu) grupy CENTAURO (Łódź, 1990).