28.03.2021

autorska.pl

ŻYCIE W UKRYCIU – odsłona 51, Krzysztof Kuczkowski, Jacek Soliński

Krzysztof Kuczkowski – poezja

Wielki Poniedziałek

Wszystko przemienione: wielkie
drzewa marcowe a także prześwitujące
przez korony buków i jesionów wielkie
morze z zatopioną w nim wielką złotą
tarczą i jeszcze wielkie pagórki jakby
wyjęte ze snu w którym uciekałem
przed zbrojną zgrają rozpaczliwie
forsując kolejne wzniesienia a kiedy
już znalazłem się na szczycie
ostatniego z nich okazało się że tam
już czekał na mnie sam herszt bandy
z wielkim majchrem rzucającym
purpurowe refleksy jakby odbijały się
w nim szybki niewidzialnych witraży.
I on podszedł i tak jakoś łagodnie
niemalże współczująco wbił mi nóż
pod żebra: – Teraz trochę pocierpisz ale
później zrozumiesz, że nie mogło
być inaczej.
                  Wszystko było tak
jak być musiało i choć dałem dyla z tego
snu a uciekłem bardziej z nawyku niż
z obawy przed tym kimś kto wydawał się
być znajomym tyle że w jakiś sposób
odmienionym innym to jednak po
przebudzeniu czułem to miejsce tę ranę
po gwoździu nożu włóczni cierniu
cokolwiek to było czułem to miejsce
tę szczelinę przez którą wylewa się
rozproszone światło marca i przenika
cały wszechświat.

 

Wielki Wtorek

Wylewa się rozproszone światło
marca i przenika cały wszechświat.
W kolejce SKM spotykam Emi
każde słowo nasycone światłem przynosi
zrozumienie tego co jest poza słowem
każde spojrzenie przechodzi na wskroś
i niczego nie zawłaszcza
niczego dla siebie nie zatrzymuje
każdy uśmiech niewinny jak
uśmiech dziecka i pewnie właśnie
to rozproszone światło marca sprawia
że nagle Emi mówi: – Chciałabym
zakochać się tej wiosny – a ja nie wiem
o jakiej miłości ona mówi bo przecież
widzę – ona już jest zakochana
i to zakochana ze wzajemnością
bo w jej dziecięcym uśmiechu
jagnięcym spojrzeniu jest też słodki
ciężar tego którego miłuje i cień
drzewa które jest ponad
wszelkie drzewa a także
tajemnica ogrodu którego rośliny
są lekarstwem na wszelkie nasze
choroby i nędze.

 

Wielka Środa

Lekarstwem na wszelkie nasze
choroby i nędze są owoce i liście
roślin których próżno szukać w
atlasach botanicznych.
Czy pan wie, że wybuchła trzecia
wojna światowa – pyta młody
mężczyzna z kogutem na ramieniu
wpół leżący wpół siedzący na
ławce przed kościołem garnizonowym.
Chciałem spojrzeć mu w oczy ale te
przesłonięte były grubą folią
w kącikach ust grudki zaschniętej
śliny podrapane policzki połamane
paznokcie. Świat go kocha jako
swoją własność a on dusi się tą
miłością jak ktoś kogo przygniotło
złamane drzewo. Tyle wokół
powietrza a on nie może oddychać
wpół siedzi wpół leży na jego
duszę czyha kogut z płonącym
grzebieniem. Czy pan wie? Wiem, ale
cokolwiek powiem i tak mnie nie
usłyszy więc nie odpowiadam.

 

Wielki Czwartek

Cokolwiek powiem i tak mnie nie
usłyszy więc nie odpowiadam.
Do czasu bo on ten głos nie
przestaje nadawać. Słyszę go
w różnych sytuacjach i o różnych
porach dnia i nocy. Najczęściej
dochodzą do mnie pojedyncze
głoski sylaby czasami wyrazy
krótkie zdania o niepewnym
brzmieniu tak jakby musiały
przedzierać się przez nieustannie
przemieszczające się pokłady
sypkiego piachu. Raz słyszę je
całkiem wyraźnie innym razem
zanikają jak głos spikera w
lampowych radioodbiornikach
które co chwilę trzeba było dostrajać
wtedy mówiło się że fala uciekła
no więc po jakimś czasie
nauczyłem się łapać te fale
nasłuchiwać w końcu zacząłem
przeczuwać że on ten głos jest
wszędzie wokół mnie że to
jakaś niepojęta kwadrofonia
niepojęta i jednocześnie oczywista
jak oczywiste jest samo nasze
istnienie.
             …i tylko ten piach
ten piach w uszach w oczach
w myślach palący samum
powietrze drżące jak wtedy
w ciemnicy w Ogrodzie Oliwnym
gdzie zapach róż mieszał się z
odorem krwawego potu
a w powietrzu przez które
przetaczały się kłęby wonnego
dymu same się pisały ostatnie
rozdziały dobrej nowiny.

 

Wielki Piątek

Same się pisały ostatnie rozdziały
dobrej nowiny jakby dyktował je
ktoś wprawdzie niewidzialny ale
przecież równie rzeczywisty jak ten
który w tej chwili do was mówi.
                                A teraz?
Teraz wszystko już się wypełniło.
Ponury geometra wymierzył ziemię
prętem mierniczym – od ogrodu za
Cedronem po ogród na Golgocie
po grób w ogrodzie. Wszystko
zostało zmierzone i zapisane.
                               Dobranoc
niewidzialna ręko. Dobranoc poręko
naszego zbawienia. Dobranoc
kwiecie różany dobranoc Jezu
kochany dobranoc.

 

Wielka Sobota

Dobranoc kwiecie różany
dobranoc Jezu kochany dobranoc
             – w końcu głosy zamilkły.
Siedzieliśmy pogrążeni w grobowej
ciszy. Była śpiewem otchłani.
Nie wiedzieliśmy czy On jest czy
Go nie ma. Wszystko nam leciało
z rąk: łyżki noże widelce wieczne
pióra ołówki książki modlitewniki
przewodniki mapy. Nie było nic
do powiedzenia nie było nic do
napisania i wydawać się mogło
że nic tu po nas ale hipnotyczny
śpiew otchłani nie pozwolił nam
oddalić się nawet na krok
więc siedzieliśmy pogrążeni w
grobowej ciszy. Czekaliśmy na
Niego. Czekaliśmy nie wiedząc
skąd do nas przyjdzie i czy
przyjdzie w ogóle. Pełniliśmy
nocną straż.

 

Exsultet

o. Jackowi Salijowi

Pełniliśmy straż nocną.
Każdy pilnował własnej
otchłani własnego grobu.
Nikt nie pytał o sens tego
stróżowania i wpatrywania się
w ciemność własnych swoich
myśli. Sens był w czuwaniu.
Pilnowaliśmy tego co
wewnątrz i tego co na zewnątrz.
Mysz by się nie prześliznęła
nie mówiąc o większych
zwierzętach jenotach
czy łasicach.
Zaprawdę wszystko było
pod strażą: myśli oddech
a nawet bicie serca i krążenie
krwi w żyłach. Tak absolutnie
czekaliśmy że nawet kiedy
On już przyszedł i stanął przed
nami jak płonąca świeca nie
przestaliśmy wpatrywać się
w siebie.
Zaiste grób był w nas.
Ale On nie widział tego naszego
grobu. Patrzył z miłością:
Weselcie się już którzy pełnicie
straż nocną porzućcie
wasze zajęcia.
            Pełniliśmy nocną
straż a oto już dzień.
Pełni zdumienia i radości
wróciliśmy do domu.

 

Boże Ciało

Zasłuchani w śpiewane litanie
drozdów i kosów zamknięci
w kołowrocie dni podobnych
jeden do drugiego
w ogóle nie kładliśmy się spać.
Byliśmy zmęczeni czuwaniem
zaczadzeni dymem nieustającej
liturgii zarazem pełni radości
bo zanurzeni w ciele
które jest ponad wszelkie ciało
prowadzeni przez promienie
wytryskujące nie tylko
w nas samych ale i wszędzie tam
gdzie życie rodzi życie burzy się
i pieni krew świętego Januarego
a w niebieskich kadziach bulgocze
zaczyn chleba który jest ponad
wszystkie chleby.

Szczęśliwe zmęczenie kiedy
szliśmy w procesji Kościelną
Limbową Kasztanową i Akacjową
tuż za plecami grajków dmących
w mosiężne trąbki puzony i rożek
ani na moment nie tracąc z oczu
Przedziwnego Światła obleczonego
w złoty obłok. Tuż obok nas
porządkowi wstrzymywali ruch uliczny
muzykanci wytrząsali gęstą ślinę
z błyszczących ustników
pracowite zakonnice uwijały się
z torbami pełnymi bzów a pierwszo-
komunijne dziewczynki w białych
pończochach sypały kwiaty z
namaszczeniem jakby
siały gwiazdy.

Próżno byłoby wyliczać wszystko
co tego dnia zobaczyłem na niebie
i ziemi ważne jest tylko to co szło
od obłoku a co słyszałem
całkiem wyraźnie:
biegnij żeby nie stracić z oczu
igły światła wbitej w ciało dnia
w truchło nocy.
Nie straciłem. Biegłem.
Widziałem jak igła z ognia
zszywa to co żywe
z tym co obumarło jak otwiera
w niebie obłoczną studnię
widziałem drewniany kołowrót
jak z głębokości ciągnie
wodę żywą po której nikt już
pragnąć nie będzie.


Krzysztof Kuczkowski pisze, więc jest. Poezja stanowi ontologiczną podstawę tej wyjątkowo dynamicznej egzystencji.

Wiesław Setlak

 

*

Ważną własnością poetyki Kuczkowskiego jest dyskrecja i powściągliwość w dzieleniu się z czytelnikiem przeżyciem wiary, a zarazem dbałość o pokazanie uwikłania tych przeżyć w prosty, nieraz nawet groteskowy kontekst codzienności. W szczególny sposób przekonuje o tym najnowszy tom wierszy zatytułowany Ruchome święta. Jego rdzeniem jest poemat Wielki Tydzień, wyrastający z tradycji Eliotowskiego poematu Popielec, ale realizujący ją na swój niepowtarzalny sposób. Przestrzeń codzienności, naszych codziennych grobów i naszych codziennych świateł staje się w nim obszarem udzielającej się ludziom Miłości Boga, źródłem całej kosmicznej rzeczywistości i gwarancją autentyczności Boskiego otwarcia na świat. Wśród rozmaitych, pojawiających się w naszej literaturze projektów odnowy religijnego języka poezji – czy może odnowy języka poezji religijnej – próba, jaką podejmuje Krzysztof Kuczkowski, wyróżnia się samodzielnością i innowacyjnością. Dlatego jest ważna.

Wojciech Kudyba

 

*

Po pierwsze – jest gdyński autor zwolennikiem intelektualizmu w poezji, jego wiersze ostentacyjnie wchodzą w dialog ze współczesnością, wymagając od czytelnika współudziału w tworzeniu ostatecznych sensów tej twórczości. Po drugie – jako wnikliwy obserwator i krytyk ponowoczesnego (nie)porządku, przyjmuje on jednoznaczną perspektywę etyczną. Poezja ta, w sposób nieoczywisty i zawoalowany, woła o wartości, domaga się poszanowania tradycji, napomina i wskazuje drogi ocalenia. Po trzecie – zasadniczy horyzont dla rozpoznań Kuczkowskiego stanowi chrześcijaństwo, traktowane jako przestrzeń doświadczenia najgłębiej osobistego, modelującego wizję rzeczywistości, ukazującego głębinową prawdę o miejscu i przeznaczeniu człowieka. Po czwarte – w strategicznym boju o elementarny sens i ład świata twórca z upodobaniem sięga po wielopoziomową ironię, traktowaną jako narzędzie dochodzenia do prawdy, w której istnienie – wbrew enuncjacjom proroków „płynnej nowoczesności” – nigdy nie zwątpił.

Przemysław Dakowicz

 

*

Świat zapisany przez redaktora naczelnego „Toposu” sprawia wrażenie kompletnego nie dlatego, że zawiera „wszystko”: naturę, kulturę i egzystencję obok społecznych, politycznych i obyczajowych aberracji, czyli – etymologicznie rzecz ujmując – (z)błądzeń, ale dlatego, że poeta dysponuje skuteczną miarą opisywania go: kategorią sensu, powołującą rzeczywistość do istnienia, rejestrującą i oceniającą, naznaczoną i naznaczającą w czytelnie chrześcijański, bo chrystologiczny, sposób, wolny od partykularyzmu (…).

Dariusz Kulesza

 

*

Ewokowana w tych wierszach przestrzeń, to przestrzeń o charakterze metafizycznym, konstytuowana jednak  niemal za każdym razem przy pomocy rekwizytów i realiów zaczerpniętych z widzialnego świata i ze sfery stosunków międzyludzkich. Zastosowanie tego rodzaju mechanizmu ma dwojakie konsekwencje. Po pierwsze, konsekwencje poetyckie, niesłychanie istotne dla artystycznego wyrazu poszczególnych utworów. Chodzi w tym wypadku o to, że owa metafizyczna i z definicji pozawyobrażeniowa przestrzeń zyskuje u Kuczkowskiego swoistą gęstość, zostaje wypełniona fenomenami i rzeczami przeniesionymi z rzeczywistości ziemskiej, z doczesnego świata. To zaś pozwala ją jakoś, przynajmniej do pewnego stopnia, oswoić i zasymilować, a równocześnie nadaje obrazowi poetyckiemu pewna namacalną konkretność.

Zofia Zarębianka

 

*

W swojej poezji Kuczkowski zdaje się wciąż mówić „nie wiem”. Przechodzi od jednego „nie wiem” do drugiego. Bliższe jest mu postępowanie mistyka niż teologa. Jego wiersze po brzegi wypełnia świadomość niewiedzy, która symbolizuje zarówno wielość form ludzkiej niedoskonałości, jak i pokorę, którą pielęgnuje i która umożliwia przeistoczyć miłość własna w miłość prawdziwą”.

Zbigniew Chojnowski

 

*

Liryka Krzysztofa Kuczkowskiego zawiera liczne odniesienia do lat 60. i 70. XX w., czasem wprost bezpośrednie (publicystyczne) nawiązania polemiczne do współczesności, lecz nie o ocalenie w niej chodzi. Raczej o bycie w kontrze wobec „było” i „jest”. Mamy tu spojrzenie esencjalisty, niemal pół-mistyka patrzącego na rzeczywistość sub specie „wiem”, jakie dają mu wiara oraz doświadczenie religijne. – Nie uwalniając go ani od mąk bycia poetą, ani od różnorodnych zapaści wątpienia.

Jarosław Ławski

Jacek Soliński – linoryty (cykl Wielki Tydzień)

Czas przygotowania

Wielki Tydzień mieści w sobie prawie wszystkie najważniejsze dla chrześcijaństwa wydarzenia. Wokół nich koncentrują się podstawowe tajemnice wiary. Przeżycie czasu przygotowania staje się nauką skupienia. Może też stać się konfrontacją współczesnej obecności Wielkiego Postu z chrześcijańską tradycją uświęcania tego okresu. To odniesienie pozwala wnikliwiej poznać wartość duchowego dziedzictwa.

Niezależnie od zaangażowania religijnego czy podstaw światopoglądowych, czas Wielkiego Tygodnia pozostaje niezmiennie w swojej ponadczasowej wymowie znakiem zwycięstwa, symbolem przekroczenia śmierci – wyjścia poza doczesność. Triduum Paschalne dzięki wielowymiarowej głębi uobecnia los każdego człowieka. Trwały ślad wydarzeń sprzed dwóch tysięcy lat zawiera się w każdym, bo w każdym dokonuje się dramat egzystencjalnego upadku i w każdym nadzieja ukazuje drogę ku ocaleniu.

Syn Boży przyjmując człowieczeństwo poddał się działaniu czasu i tym samym wszedł w historię ludzkości. W konsekwencji istniejąc w czasie, poprzez swoją misję, otworzył dla nas „rzeczywistości, których nie widzimy”. Znaki dziejowe, w których Jezus Chrystus nieustannie przemawia do ludzi tworzą „wewnętrzną drogę” poznania i zrozumienia. Wnikliwe „czytanie” świata może stawać się zaczynem wieczności. Ludzkie poznanie podróżujące pośród wieloznaczności zdarzeń, czasem błądzi będąc „ślepe” i „głuche”. Ale istota wzrostu duchowego pozostaje zawsze jak stałe wezwanie prowadzące tam, gdzie wszystkie wyrazy i znaki nadziei zbiegną się w jedno jedyne przesłanie. Jego treść jest zawarta we wspólnym czasie. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość nałożone na siebie są – używając określenia bł. Henryka Suzo – „zegarem prawdy”. Czas wypala w nas przejście przez śmierć do życia. Pytając się: kim będziemy przechodząc ten próg, może na moment odzyskujemy „wzrok” i „słuch”?

Prezentowane linoryty powstały w okresie dwudziestu pięciu lat. Z upływem czasu jakby same ułożyły się w cykl „Wielkiego Tygodnia”. Poszczególne prace uzupełniając się, stanowią poszukiwanie syntezy obrazu wielowiekowej tradycji – „ocalania” tych tajemnic. Każda z grafik jest również jakimś rodzajem duchowego monologu świadka wiary dwudziestego pierwszego wieku.

Kontemplacyjny charakter wydarzeń Wielkiego Tygodnia wskazuje na rzeczywistość przekraczającą nasz zakres pojęciowy. Znaczenie tego czasu, poza historycznym wymiarem, zawiera się w kategoriach misteryjnych. Owe wydarzenia dokonują się i trwają  –  istniejąc poza czasem. To „istnienie poza czasem” jest wskazaniem dla każdego Czasu, by pamięć pomagała odnajdywać się i odradzać wciąż od nowa.

Jacek Soliński

Jacek Soliński
Normalność jest szaleństwem
2012
Jacek Soliński
Nauka milczenia
2008
Jacek Soliński
Całun III
2007
Jacek Soliński
Śmierć jak narodziny
2004
Jacek Soliński
Szeptem
1999
Jacek Soliński
Wjazd do Jerozolimy
1996
Jacek Soliński
Przesłanie dla podróżnych
1996
Jacek Soliński
Otwarte niebo
1995
Jacek Soliński
Zamykając oczy
1994
Jacek Soliński
Odsłanianie
1994
Jacek Soliński
Święta każda chwila
1993
Jacek Soliński
Skrzyżowanie
1993
Jacek Soliński
Pukanie
1993
Jacek Soliński
Przejrzenie
1993
Jacek Soliński
Piastunka stałości
1993
Jacek Soliński
Nieustające rozchylenie
1993
Jacek Soliński
Upadek pod krzyżem
1992
Jacek Soliński
Otwieranie wiary
1992
Jacek Soliński
Dotknięty tajemnicą
1991
Jacek Soliński
Wszechogarniające wtajemniczenie
1990
Jacek Soliński
Ukrzyżowanie - Zmartwychwstanie - Wniebowstąpienie II
1990
Jacek Soliński
Strażnik nadziei
1990
Jacek Soliński
Patron światła
1990
Jacek Soliński
Drzewo Wszechświata
1990
Jacek Soliński
Wyjście z grobu
1989
Jacek Soliński
Wokół wybranych
1989
Jacek Soliński
Wezwanie
1989
Jacek Soliński
Zmartwychwstanie
1988
Jacek Soliński
Zarzucanie sieci
1988
Jacek Soliński
Wieczernik
1988

Jacek Soliński

Urodzony w 1957 r. w Bydgoszczy. Grafik, malarz, publicysta, fotograf, wydawca. Od 1979 r. prowadzi, wspólnie z Janem Kają, Galerię Autorską w Bydgoszczy oraz wydawnictwo. W latach 80. realizował projekty konceptualne i opublikował własnym sumptem, w technice linorytu, trzy książki unikatowe oraz pięć tomików prozy. Autor kilkudziesięciu wystaw indywidualnych. Dokumentacja działalności Galerii Autorskiej i dokonania jej twórców eksponowane były w różnych ośrodkach w kraju: Bydgoszcz, Gdańsk, Sopot, Toruń, Warszawa, Łódź, Kraków, Lublin, zagranicą: Paryż, Rzym, Pradze, Tokio i Edynburgu. Od 1986r. realizuje w Galerii Autorskiej swoją coroczną urodzinową wystawę linorytów. Wydał kilkadziesiąt własnych publikacji, w których łączy grafikę z epigramami, modlitwami, poezją i prozą. Zrealizował wiele cykli linorytów, cykl malarski 366 aniołów „Opiekunowie czasu” oraz trzy cykle fotografii o tematyce żebraczej. Jest autorem dwóch książek: „Powtarzalność i spełnienie, zapiski rytownika I” (2023) i „Zadziwienie (chwile bliższe i dalsze), Zapiski rytownika II” (2023). Otrzymał m.in.: Medal za Twórczy Wkład w Kulturę Chrześcijańską (2002). Medal Prezydenta Miasta za szczególne zasługi dla Bydgoszczy (2004 i 2014), Bydgoską Nagrodę Strzały Łuczniczki za wydanie Książki Roku (2005, 2007 i 2009 i 2011) Nagrodę Ryszarda Milczewskiego-Bruno „Gaśnica terenowa” (2007) odznakę honorową „Zasłużony dla kultury Polskiej” (2015), Nagrodę Artystyczną Prezydenta Miasta Bydgoszczy (2018), MEDAL 100 – LECIA ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOSCI (2018) oraz Brązowy Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2019).

,

Krzysztof Kuczkowski

Urodzony 1955 r. w Gnieźnie. Poeta, eseista. Założyciel i redaktor naczelny dwumiesięcznika literackiego „Topos”. Organizator Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Rainera Marii Rilkego, dyrektor Festiwali Poezji w Sopocie, edytor i redaktor serii książek Biblioteka „Toposu”. Opublikował kilkadziesiąt tomów wierszy i autorskich antologii, ostatnio: Wiersze [masowe] i inne (2010), Kładka. Wiersze duchowe (2016), Ruchome święta (2017), Sonny Liston nie znał liter (2018), a także antologie, m.in.: ranek / mane. eseje – szkice – przyczynki krytyczne (2020), południe / meridies. proza (2020), wieczór / vespera. poezja (2020), północ / media nox. zapiski z pamięci (2021). W 2022 r. powstał film biograficzny „Kładka Krzysztof Kuczkowskiego” w reż. Beaty Netz (dostępny na YouTube).

Laureat m.in. Nagrody Literackiej im. ks. Jana Twardowskiego, Ogólnopolskiej Nagrody Literackiej im. Franciszka Karpińskiego, Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego ORFEUSZ Honorowy, Nagrody Galerii Autorskiej Jana Kaji i Jacka Solińskiego GALERNIK SZTUKI. Odznaczony Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Mieszka w Gdyni-Orłowie.