Piotr Wiktor Lorkowski – poezja
***
kofeina szumi
w zakolu aorty
boli może zmiana
leku może uwiązł mu tam
zimowy krajobraz:
luty w
bagażniku syrenki
srebrna
trumienka
młodszego brata
ten kaszel to pewnie od serca
mówi żona
i wtedy przyszedł e-mail
od starej ciotki
pamiętam jakieś
fragmenty.
kiedy niemcy likwidowalli
obóz koncentracyjny w stutthofie,
przez naszą miejscowość szły żydówki. w marszu
zatrzymały się u nas.
mamusia karmiła je czym mogła.
obłamały deski ze stodoły
na ognisko. chyba któraś
została w piwnicy
nosiłyśmy jej jedzenie chociaż teraz
wydaje się to
mało prawdopodobne.
w przedziale kolejki
smukła młoda kobieta
z resztką snu pod powiekami
nastolatka
o pokwitającej cerze
potencjalne życiorysy
pewne śmierci
haiku
lodowata noc
po końcu świata – znowu
się nam upiekło?
22 grudnia 2012
nie potrafiły
już zmyć ze swoich dłoni
zapachu ryby
ziarenka piasku
na jej udach – czy burza
przejdzie dziś bokiem?
pracownia tłumacza:
oczy lwa na sztychu
czuwają
lodowata noc
po końcu świata - znowu
nam się upiekło?
grudzień 2012
nie potrafiły
już zmyć ze swych dłoni
zapachu ryby
ty przy laptopie
a szpacy lecą już na
twoje czereśnie
Nowe n/Wisłą, 06/2018
suszenie grzybów
- kaczka sąsiadki nie wie
nic o czerninie
Kaszuby, 08/2018
Wielkanoc w oknie
odwrócona plecami
figurka Buddy
do sanktuarium!
patrz, świt idzie w czerwonych
trampkach pielgrzyma.
(Piaseczno k. Gniewa, 13/09/2020)
msza pogrzebowa
- w rogu kruchty dręczy ją
strach przed pająkiem
(in memoriam BS)
dzień zaduszkowy
nie wie o co w nim chodzi
przywiędła dynia
Zapiski w notesie kupionym na lotnisku
Bieg rzeczy –
wiek rzeczy.
Jak ziemia obiecana, nie wiem tylko
komu
i przez kogo.
Skaj i sklejka
Cierpki zapach więdnących tulipanów.
Zaśniemy kamieniem.
Teatr Szary.
Odnaleźliśmy się
dziwni
Głosy, co ze snów wychodzą
lub w snach milkną.
Pole sitwy.
Horror mortis.
W chwili,
gdy poznaje nas śmierć.
Jakby nosił w sobie
żużel.
Wyimaginowanny.
Grzęźnie w tym pióro.
Jego myśli były kotami. Każda szła własną drogą.
Podgłoski.
Półwidok, półciemność.
Jej łono było jak śpiew wilgi.
W kielichu ciała.
Kończyła lekko: cichym westchnieniem i mocnym spazmem przechodzącym ją całą.
Modlitwa jako sytuacja graniczna.
Kociamać! Kociakrew!
W jakim/ zamieszkasz kształcie?
Kto jest nikim w Polsce?
Pójść na nicość jak się idzie na całość.
Rozpływa się
roztapia.
Aniołowie, co są samym lotem.
Utrata – mędrców mistrzyni?
prognoza wygody
zamroki
nic się stało
biała podróż
Precyzyjny nóż bezgłośne
dłuto światła rzeźbi w opornej materii
hałas w uliczkach poruszenie gałęzi
i tuż za nią
cienie.
PYRAM I TYZBE
Ona była pierścieniem zagubionym w trawie
On - zaledwie srebrnym na ścieżce pieniążkiem
Takimi ich opowiem
Ją - tylko w nadziei na odnalezienie
Jego - w niecierpliwości przy podziale łupu
Ją jeszcze - w bukowym zdziwieniu
W drobinach piasku - jego
Wtuleni w siebie, wtopieni w poranek
Idą - dwoje rozdzielonych murem
Który runął nagle lub nie istniał wcale
Takimi ich opowiem
06/88
BRZEŹNO, NIEDZIELA
Języki morza liżą rany
(Plaża
jest białym opatrunkiem)
Dzwon prostuje ścieżki
Panu
89/10
*
Wierność zachwytom : smak jabłka podniesionego w pośpiechu,
świerszcz upału - a może szelesty
maleńkich serc-rzeczy otaczających
mnie wokoło. Wszechobecnych. Koron klonów przy szosie,
dzwonów budujących z dźwięków przezroczyste łuki. Kształtów
mocno osadzonych w sobie. Proszę was :
światło, rośliny, włosy Jedynej
nie zapomnijcie być.
08/90
(KAŻDY ROBI TO, CO DO NIEGO NALEŻY )
Cisza musi być
twardym materiałem - myślę
obierając ziemniaki na późny obiad słucham
kwintetu na klawesyn flet skrzypce altówkę i wiolonczelę
dyryguje Nicolaus Harnocourt
PROZA III
Wyjęty z wnętrza domu złotego owocu światła
stojący między lasem morzem a pełnia
Umilkłe taśmy wiatru ziemia-szpulka obraca się cicho
Terkoce
tylko
czarna skrzynka
- serce
96/12
Władze zwróciły się do rodzin ofiar katastrofy z prośbą o dostarczenie szczoteczek do zębów, grzebieni. Identyfikacja będzie przeprowadzona metodą analizy DNA. (news)
Kiedy będziemy
nieznani, wtedy
może one
rzeczy
powszednie
odczytają
wewnętrzne pismo, wieczny
szyfr Boga ?
95/04
Wierność zachwytom
Różnie rozumiana wierność, jako wartość, jest tym zasadniczym światłem przeświecającym przez gęste a skromne linijki wierszy Piotra Wiktora Lorkowskiego. Wierność jest owocem wiary. Wiara bohatera - mimo pozorów zgorzknienia jest tak wielka, że nie potrzebuje zbyt pojemnych form ujawniania się, realizując się w przebłyskach, filozofującym obrazowaniu, wyświetlaniu istotnych drobiazgów: w zgodzie z zasadą haiku.
Wierność zachwytom, o której mowa w jednym z wierszy, określa rodzaj relacji między podmiotem ( esencja wrażliwości) a wyłuskiwana cierpliwie naturą rzeczy, strukturą świata dostarczającego bodźców dla zachwytu, ale także cierpienia i melancholii. Skromność zapisu i wielkość wiary - te miary Wierność spotykają się z niezwykłą prostotą ( i nie zapomina być ) w haiku gdańskiego poety.
Wiara, o której tu mowa, wiąże się z trudną, bolesna możliwością odnalezienia się w nim. Jest to poniekąd wiara hermeneuty , który wierzy w gotowe, kształtne - choćby w przebłysku -imię dla nienazwanego, który przeczuwa, że wersety przerzucanej księgi budują trwałą i sensowną całość. Imiona całości (wierność zachwytom ) wymawia się tu przez zaciśnięte zęby. Jakże często tej wymowie towarzyszy ból. Trudne jest wymawianie głosek, które mają docierać do skrywanej istoty, ocierać się o przewidywaną istność, zakorzenioną - jak się wydaje - przede wszystkim w sercu, a potem dopiero w dystansującym się rozumie.
Dlatego wiele w tych tekstach różnie rozumianej sakralności ( wywodzonej z sublimującej się, "porażonej " emocjonalności ) i aluzyjnych odniesień do odmawianej modlitwy. Modlitwy do życia, do stojącego za nim archetypu Sensu. Wiersz w takim ujęciu modlitwą ma być i chociaż autor bezceremonialnie swe zapiski nazwał "tekstami" , to sądzić należy, że uczynił to w geście skrywającym prawdziwe, to znaczy magiczne, intencje zapisywania poszczególnych zachwytów, uniesień i drgnięć.
Poeta kocha istnienie, stwarza świętości, celebruje bycie w słowie. Lorkowski stara się mówić mało i cicho. Bliski jest całkowitego, acz znaczącego, zamilknięcia. Nawet jeśli kocha, to między-słownie siłą nagłych zamilknięć, w domyśle pozostawiając drugą stronę świata, dalsze jego części. Ból ukryty w owych domysłach, powściągane emocje, przygody ziemskiej miłości odsyłającej się jakiegoś wiecznego zadośćuczynienia - to najcenniejsze fakty ujawnionego w tej książce życia duchowego. Pewien rodzaj dzielności. Lekceważony dziś artyzm.
Karol Maliszewski
Justyna Jułga – malarstwo
(...) Malarstwo Justyny Jułgi wyrasta z pejzażowego konkretu, jest wynikiem jej wrażliwości na naturę, na zjawiska prawie zawsze poruszające malarzy i fotografów – wodę, światło i blask. zatarcie granicy między krajobrazem i jego odbiciem, tajemnicze lśnienie pojawiające się gdy płaszczyzna wody prześwituje zza drzew i konarów to motywy powracające w jej obrazach. Ekwiwalent dla przyrody, światła, powietrza znajduje, jak przystało dziś w materii malarskiej, która z równą swobodą może kształtować obraz w kategoriach mimesis, jak i dzieła abstrakcyjnego. Justyna Jułga uprawia malarstwo, w którym nowoczesność i tradycja spotykają się. Tworzy obrazy o dużym ładunku czysto sensualnego piękna, emanującego zarówno z doboru motywów, jak i z warstwy malarskiej, chciałoby się powiedzieć eleganckiej, wysmakowanej. (. . .) Co pewne, nie ulega presji bycia malarzem „nowoczesnym”, brutalnym i gwałtownym.
Ewa Urbańska
* * *
(...) „W moim ogrodzie” – tytuł, jednej z dawnych wystaw Justyny, sugerował już prywatność i intymność tego obszaru twórczej penetracji. Świat wyobraźni i świat natury stały się jednym ogrodem, jedną uprawą. Postępując krok dalej można by powiedzieć w imieniu autorki: malując ocalam to, co niesie radość, zapisuję swoje fascynacje przyrodą, bo dzięki niej uczę się przeżywać piękno patrząc, jak światło rządzi światem barw, wciąż coś odkrywam. (...)
W twórczości Justyny Jułgi treść rozpisana jest na emocjonalne przeżycie koloru, wzajemne związki barw w dominujący sposób określają charakter tych kompozycji. Przyroda jako ogród świata stanowi konterfekt wewnętrznych uniesień i olśnień. Malarka tworząc portrety natury rysuje obraz własnej wrażliwości. Rozpoznawalność prezentowanych pejzaży nie bywa zawsze natychmiastowa. Zdarza się, iż abstrakcyjność form zdaje się dominować, ale motywem przewodnim pozostaje zawsze świat, który znamy. Afirmacja natury stanowi motto tej twórczości.
Jacek Soliński
Piotr Wiktor Lorkowski
Urodzony w 1968 r. w Nowem nad Wisłą – krytyk, tłumacz, autor wierszy, redaktor, bloger i podcaster literacki. Ma w swoim dorobku m.in. tłumaczenie prozy R.M. Rilkego „Malte” (2011) oraz „Gdańską Encyklopedię Güntera Grassa” opracowaną we współpracy z M. Jaroszewskim i M. Ossowskim. Nauczyciel akademicki w Wyższej Szkole Administracji i Biznesu w Gdyni. Współpracuje na stałe z dwumiesięcznikiem literackim „TOPOS”.
Justyna Jułga
Urodzona w 1968, studiowała na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu. W1994 uzyskała dyplom z zakresu malarstwa w pracowni prof. Zygmunta Kotlarczyka. Zajmuje się malarstwem, instalacją i fotografią. Od 1995 należy do ZPAP. Jest autorką kilkunastu wystaw indywidualnych. Uczestniczyła w wielu wystawach zbiorowych. Brała udział w międzynarodowych plenerach interdyscyplinarnych Inner spacer w Skokach pod Poznaniem i w Poznaniu (1993, 1995, 1996 i 1997). Otrzymała wyróżnienia na IV i V Biennale Plastyki Bydgoskiej (1998 i 2000). W 1999 została nagrodzona na ogólnopolskiej wystawie malarstwa Aqua fons vitae. Od 2005 należy do Bydgoskiego Stowarzyszenia Artystycznego.