- otwarcie wystawy linorytów i obrazów Jacka Solińskiego pt. „18628 dni”
Po raz dwudziesty trzeci, w dniu swoich urodzin organizuję w Galerii Autorskiej własną wystawę linorytów i obrazów. Skąd ta systematyczność czy nawet upór? Znalezienie odpowiedzi jest w tym wypadku zawsze tylko próbą ogarnięcia tego, co chwilowe. Zapewne uzasadnienie co roku będzie inne. Zmiany jakim podlegamy pozwalają te same zdarzenia zobaczyć w nowym kontekście Może ten rytm autorskich ekspozycji pozwala mi uzmysłowić sobie znaczenie upływu czasu? Może jest formą monologu, w którym próbuję sobie coś ważnego wyjaśnić i o czymś siebie przekonać? Nie do końca umiem i chyba nie chcę tłumaczyć sensu przyjętej reguły. Niedopowiedzenie bywa bardziej intrygujące i niech tak zostanie. Z upływem lat coraz wyraźniej odczuwam stan zadziwienia nad powszednią rzeczywistością, którą przeżywam intensywniej niż kiedyś. Z roku na rok bardziej doceniam znaczenie wartości czasu. Refleksja nad tym, co zwyczajne może być jak przetarcie oczu po przebudzeniu. Zdarzenia i rzeczy z pozoru najprostsze kryją w sobie tyle istotnych treści, wystarczy tylko uważnie popatrzeć, by odnaleźć rzeczywistość intrygującą. Tytuł obecnej ekspozycji „18628 dni” jest lakonicznym streszczeniem mojej obecności – czyli obliczeniem przeżytych dni. Czynność zdawało by się banalna, a jednak kryjąca w sobie zalążek ważnej refleksji. Może to być hasło wywoławcze dla wyobraźni odtwarzającej w pamięci różne prędkości przeżywanego czasu. Próby „ogarnięcia i zrozumienia” upływu czasu są zawsze subiektywne. Rozwijając ten wątek, należałoby sumę przeżytych dni określić jako moją własność bytu – przejściowy stan posiadania. Co w nim jest najważniejsze? Odczucie integralności własnego istnienia czyli doświadczenie samotności. Dlaczego samotności? Bo to, co w nas indywidualne jest esencją samotności. Jak odnaleźć tę podstawę, aby poczuć odrębność i autonomię istnienia – suwerenność stawania się? Odkrywanie siebie jest badaniem samotności, które stanowi dla mnie początek wszelkich rozważań związanych z uprawianiem grafiki. Ta droga linorytniczych zmagań stanowi moją wewnętrzną wędrówkę, prowadzącą od przeżycia alienacji, w zaciszu pracowni, do poszukiwania wzajemności w salonie wystawowym. Liryczna refleksja wymaga „rozmówcy”. Taki jest jej sens twórczych rozstrzygnięć – potrzeba komunikacji – poszukiwanie kogoś „drugiego”, by podzielić się, by monolog mógł stać się dialogiem.
Jacek Soliński