O malarstwie Jana Kaji
(…) Wewnętrzna przestrzeń zawarta w człowieku jest przestrzenią wyznaczoną między twarzą a dłońmi. Twarz i dłonie stają się znakami, których wypowiedzieć słowami nie sposób. Zapomniany język wymaga intuicyjnego „wczytania się”, wymaga powrotu do stanu naturalności, spontanicznej otwartości, z której na ogół nie umiemy korzystać. W tym kontakcie z pewnością chodzi o to, by odkryć człowieka w całej jego prostocie wyrazu i jednocześnie duchowej głębi. (…)
W swoim katalogu z 1988 r. Kaja pisał: „Ludzki los wydaje się być przesiąknięty tęsknotą za innym światem, nienaruszonym ingerencją człowieka”. Owa tęsknota zdaje się kierować zagubionych ku sferze Ducha. Wszelki niepokój emanujący z onirycznej nastrojowości obrazów i rysunków w konsekwencji ma prowadzić w rejony skupienia, by dokonać codziennego odkrycia, czym jesteśmy w swojej dualistycznej strukturze. (…)
Jan Kaja jest malarzem przełomu duchowego. Przełomu dokonującego się między popiołem i światłem, między życiem i śmiercią, między Golgotą i Zmartwychwstaniem, między doczesnością i wiecznością. Stąd śmierć zawsze zajmowała w jego twórczości miejsce szczególne, miejsce granicznej decyzji. Śmierć ukazana nie jako przejście w nicość, ale jako brama do tego, co Nieznane i Nieskończone. Potrzeba rozpoznawania tajemnicy prowadzi ku temu, co Święte, Transcendentne. Dokonująca się w tej sztuce personifikacja tajemnicy wypełnia ludzkie wnętrza światłem. (…)
Jacek Soliński