Jak mało trzeba
 
jak mało trzeba
aby zawalił się
świat

czasem wystarczy
słowo

spojrzenie
lub gest

gdzieś to słyszałem
już ktoś o tym pisał

już wiem
kto

wszyscy

Zdzisław Pruss

Zdzisław Pruss
ur. w 1942 r. w Wiśniewie. W latach 1960-1965 studiował filologię polską na UMK w Toruniu. Poeta, pisarz, satyryk. Od 1965 r. pracuje jako dziennikarz, najpierw w radio a od 1991 r. w prasie. Od czasów studenckich prowadzi ożywioną działalność estradową jako twórca kabaretów literackich ("O-Wady", "Eksces Wieczorny"), autor tekstów, wykonawca, konferansjer. Wiersze i drobne formy satyryczne publikuje od 1964 r. w prasie lokalnej i ogólnopolskiej, a także na antenie radiowej i telewizyjnej. Wydał zbiory poezji: Uroczystość rodzinna (1973), Najlepiej koniowi kiedy nogę złamie (1974), Ze słuchu (1982), Sielanki i nekrologi (1983), Adresat nieznany (1993), Oddział. Wysypisko (1996), Pogrzeb starej marynarki (1999), Wszystko składa się z (2004). Opublikował zbiorki satyryczne: Wyspy Olaboga (1989), Żarty na stronę (1998) oraz dwie książki o charakterze wspomnieniowym: Z albumu komedianta (1993) i Abecadło co w Brdę wpadło (1995). Jest współautorem Bydgoskiego Leksykonu Teatralnego (2000), Bydgoskiego Leksykonu Operowego (2002) i Bydgoskiego Leksykonu Muzycznego (2004). Należy do Stowarzyszenia Autorów ZAIKS i Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

(…) Nie ma tu nic przejętego od innych, każdy wiersz osadzony jest na odrębności samoswojego myślenia i przeżywania świata, dla której to odrębności znajduje też Pruss własny język poetycki łączący powagę w nazywaniu dramatów świata z humorem i żartem językowym. I w tej kontaminacji powagi i humoru skrywa się sens postawy poetyckiej, która ma prowadzić do rozbrojenia groźnej rzeczywistości. Jest to po trosze zabieg magiczny, szukanie ratunku przed możliwą rozpaczą, która zdaje się czyhać na człowieka. Właściwe Prussowi okrucieństwo wyobraźni (tak!) jest formą zaklinania rzeczywistości, by nie ulec wymiarowi patetycznemu, który czyni człowieka bezbronnym. A Pruss jest przede wszystkim orędownikiem ludzkiego współ-czucia, współ-odczuwania ze wszystkimi, którzy czują się odrzuceni, poranieni, pokrzywdzeni i nie-piękni. To jeden z najbardziej przejmujących rysów tej poezji wspólnoty w niedoli, domagającej się uwagi dla wszystkiego, co mieści się w szarej strefie życia mało efektownego. (…) Wyobraźnia poetycka jest tu nastawiona głównie na potrzebę deziluzji, odsłaniania zasłon uczuciowych; Pruss szydzi, kpi, żartuje, grozę rozbraja humorem, w okrutny sposób pozbawia złudzeń i kamuflaży, bo paradoksalnie to okrucieństwo właśnie czyni silniejszym, jest samoobroną człowieka ściganego. Dzieckiem podszyty, pragnący mieszczańskiej wygody i spokoju, odmawia sobie ucieczki w wygodny świat iluzji, siły szuka w odrzuceniu wszystkiego, co mogłoby prowadzić do samookłamywania siebie. Pasja ta odnosi się także do sposobów mówienia o świecie, do języka, bo jeśli nie można rozbroić rzeczywistej grozy świata, to można chociaż rozbić jej tworzydła językowe, konwencje z nadzieją, że wykpiony język świata rozładuje także negatywną dynamikę rzeczywistości.

Janusz Kryszak